"Niemożliwi detektywi. Trefny nauczyciel" (Wydawnictwo Wilga)

Zdarzyło Wam się kiedyś zostać w szkole, kiedy cała klasa pojechała na wycieczkę szkolną? Ja pamiętam, że zdarzyło mi się opuścić kilka wyjazdów, ale zawsze była to moja decyzja, a nie kara za złe zachowanie albo kiepskie oceny. Nigdy więc z tego powodu specjalnie nie rozpaczałam. 


Bohaterowie książki Patrycji Zarawskiej również nie rwali włosów z głowy, kiedy ich rówieśnicy dobrze bawili się na basenie. Nie mieli na to czasu. W dniu, w którym ich klasa wyjechała, oni przeżyli najciekawszą, najbardziej zaskakującą i (pewnie) najniebezpieczniejszą przygodę swojego życia. Blanka, Bernard i Bajorek przyszli do szkoły i czekali na praktykantkę, która tego dnia miała poprowadzić dla nich lekcję. Kobieta jednak do klasy nie dotarła. Zamiast niej pojawił się podejrzany typ. Nic nie wskazywało na to, żeby mógł on być prawdziwym nauczycielem. Dzieci pozostałe czujne, śledziły każdy ruch nowego nauczyciela i były coraz bardziej zaniepokojone. Ten człowiek nie może być nauczycielem! Może być za to przestępcą. Kimś, kto ma jakieś niecne zamiary. Co dokładnie chce zrobić? Dzieci zauważają u niego książkę poświęconą historii szkoły. Traktują to jako wskazówkę i w czasie przerwy szukają odpowiedzi w bibliotece. Tam poznają tajemnicę szkoły. Podobno jej budowniczowie ukryli w niej skarb. Skarb, który ma pomóc uczniom w zdobywaniu wiedzy! Tego musi szukać podejrzany typ. Dzieci muszą poprosić o pomoc dorosłych, ale kogo? Komu mogą zaufać? Przecież ktoś musiał wpuścić do szkoły fałszywego nauczyciela! Blanka, Bernard i Bajorek muszą być bardzo ostrożni. Na szczęście ta pierwsza jest zafascynowana postacią Sherlocka Holmesa, więc coś o zagadkach kryminalnych wie. Ale czy ta wiedza okaże się wystarczająca?



Wiecie, że uwielbiamy książki detektywistyczne. Czytamy każdą, która wpadnie nam w ręce. Z tą było tak samo, tylko wypieków na twarzy było więcej, bo zwrotów akcji jest w tej książce sporo i każdy kolejny zaskakuje bardziej. "Niemożliwych detektywów" czyta się naprawdę świetnie. Myślę, że jest to doskonała lektura dla wszystkich miłośników książek z dreszczykiem. Ale dzięki nagłym zwrotom akcji, ciekawej narracji oraz bardzo interesującym (i, co ważne, różnorodnym) bohaterom powinna spodobać się także tym, którzy na co dzień wolą książek unikać. Duże litery, wiele ilustracji, wartka akcja. Powiedzcie sami, czy to może się nie podobać? Odpowiem pierwsza. To musi się podobać! 



Niemożliwi detektywi. Trefny nauczyciel
Patrycja Zarawska
ilustracje Tomasz Minkiewicz
Wydawnictwo Wilga, 2018
wiek 6+ 

 

Gra(my) w piątki: "Fabryka języka" (Wydawnictwo Zielona Sowa)

Staram się większość decyzji związanych z książkami i grami podejmować razem z Tosią. Chcę, żeby miała świadomość, że ostateczna decyzja należy do niej, bo to ona ma się z tej gry albo książki cieszyć i jej mają one sprawić przyjemność. W przypadku gry "Fabryka języka" było inaczej. Sama zdecydowałam, że warto mieć tę grę i, że na pewno przyda się ona w naszym domu. Nie myślałam, że po kilku dniach, z uśmiechem na ustach, będę mówić, że trochę tego żałuję;)


W końcu ile razy można grać w jedną grę? Odkąd "Fabryka języka" pojawiła się w naszym domu Tosia nie chce grać w nic innego i od kilku dni ćwiczymy nasz aparat mowy. Ja też, w końcu to gra rodzinna. Gra bardzo wyjątkowa, bo stworzona przez logopedkę. Małgorzata Korbiel na co dzień pracuje z dziećmi i zapewne z każdym z nich wykonuje podobne ćwiczenia. Czy dzieci lubią je wykonywać? To pewnie zależy od dziecka, ale trudno sobie wyobrazić, że wykręcanie języka na różne strony albo powtarzanie w kółko tych samych głosek może być interesujące. Wyobraźcie sobie jednak, że każde ćwiczenie to kolejny etap zabawy, gry, w której stajecie się pracownikiem fabryki i nie tylko gimnastykujecie swój język, ale również budujecie... robota!



Tak właśnie jest w grze "Fabryka języka". Pudełko kryje w sobie kolorową planszę, cztery figurki robotów, które posłużą nam jako pionki i 50 kart. Te ostatnie są dwustronne, na jednej stronie znajdują się polecenia, zadania do wykonania, a na drugiej części robota! Na początku gracze ustawiają pionki w dowolnym miejscu na planszy. Miejsce nie ma wielkiego znaczenia, bo jesteśmy w fabryce, a tu pracuje się cały czas. Pola na planszy mają pięć kolorów, stając na każdym polu musimy wykonać inną czynność. Zanim jednak gra się rozpocznie, trzeba jeszcze ułożyć karty. Trzy trafiają na linię produkcyjną. Połowa pozostałych kart trafia na planszę, drugą trzeba położyć obok niej. Na kartach znajdują się zadania do wykonania i części robota, którego będziemy budować. Zadania są bardzo różnorodne, ale wszystkie mają jeden cel, mają usprawniać aparat mowy. Gracze wykonują zadania, przesuwają się po planszy i zdobywają kolejne elementy swojego robota. Tego możemy tworzyć na różne sposoby. Można tworzyć go z pasujących do siebie części jednego modelu, ale można również puścić wodze fantazji i stworzyć robota z różnych części. My preferujemy tę drugą opcję, dzięki temu gra sprawia nam jeszcze większą przyjemność i budzi jeszcze większą radość. A gramy w nią naprawdę często...




Tosia "Fabrykę języka" przyjęła z ogromnym entuzjazmem. Obecnie to jej ulubiona gra planszowa. Co tak bardzo się jej w tej grze spodobało? Na pewno pomysł na grę, czyli przeniesienie graczy do fabryki i uczynienie ich kreatorami robotów. Spodobały jej się również ćwiczenia logopedyczne (wszystkie powiązane z pracującymi w fabryce robotami), próbowała zwinąć język z rurkę, powtarzała kolejne łamańce językowe i stroiła śmieszne miny. Ja również, bo przecież w tej rozgrywce byłam jej przeciwnikiem! Zabawa była fantastyczna i, jak na razie, gra nam (a zwłaszcza Tosi się nie znudziła), więc przed nami jeszcze wiele rozgrywek. Co więcej, w instrukcji zaproponowano jeszcze trzy inne warianty gry, więc ta rozrywka zdaje się nie mieć końca!

Dla kogo jest ta gra? Moim zdaniem dla wszystkich, nie tylko dla tych, którzy mają problemy logopedyczne. Ćwiczenia aparatu mowy nikomu nie zaszkodzą, a sama gra jest tak ładna i interesująca, że naprawdę warto w nią zagrać całą rodziną. "Fabryka języka" przyda się również logopedom i nauczycielom. Ćwiczenia zaproponowane przez Małgorzatę Korbiel są bardzo różnorodne, dzięki temu dzieci się nie nudzą i chętnie je wykonują. Dlatego na pewno spodoba im się ta gra, która łączy przyjemne z pożyteczną, zabawę z nauką. Gra, która oferuje nie tylko gimnastykę dla języka, ale przygodę dla dziecięcej kreatywności!



Fabryka języka
liczba graczy 2-4
czas gry 20-40 minut
wiek 6+
Małgorzata Korbiel
ilustracje Agnieszka Matz
Zielona Sowa, 2018

Zakamarki w sam raz na początek szkoły

Czasem zastanawiam się jak wyglądałby świat bez książek. Skąd czerpalibyśmy wtedy wiedzę o relacjach międzyludzkich, o emocjach, które nami targają. Co innego sprawiałoby nam przyjemność równą tej, jaką dają nam książki... 

Tak naprawdę wolę sobie tego nie wyobrażać i dalej cieszyć się tym, że mam okazję czytać dobre i wartościowe książki. I, że moje dziecko również taką szansę ma. Dlatego właśnie niemal każdą wolną chwilę poświęcamy na czytanie. Mamy nadzieję, że wtedy żadna dobra książka nam nie umknie. Tak jak nie umknęły nam nowości z wydawnictwa Zakamarki.


Na pierwszy ogień poszedł nowy tom przygód Alberta. Dla nas było to pierwsze spotkania z tym bohaterem. Już wiemy, że szybko musimy nadrobić braki, bo seria wydaje się bardzo interesująca. W najnowszym tomie Co mówi tata Alberta? towarzyszymy głównym bohaterom w sobotni ranek. Chłopiec razem z tatą wybierali się na zakupy. Akurat na tę sobotę zaplanowali zakupy na cały miesiąc. Mają więc sporo do wypakowania, na szczęście pomaga im Mika, koleżanka Alberta. Sam Albert również nie miga się od pracy, poza tym, sprawia mu ona przyjemność, więc nie tylko pomaga przy zakupach, ale również włącza pralkę. A kiedy przychodzi czas odpoczynku chłopiec zaszywa się z książką w swoim kąciku w garderobie. Niestety, nie ma tam za dużo spokoju, coś kapie mu na głowę... Co dokładnie, musicie sprawdzić sami. A sprawdzić i przeczytać tę książkę naprawdę warto, bo uczy ona czytelników tego, żeby nigdy się nie poddawać, żeby trudności motywowały nas do działania, bo mogą się z tego narodzić rzeczy wspaniałe i wyjątkowe!





Wyjątkowe mogą być również rzeczy, które razem robi rodzeństwo. Ja doświadczenia z rodzeństwem dużego nie mam (a tak naprawdę nie mam żadnego, bo przecież jestem jedynaczką), ale swoje słyszałam. Bohaterowie książki Ostatni rysunek są typowym rodzeństwem. On - starszy, mądrzejszy i spokojniejszy brat, ona - młodsza, bardziej nerwowa i niepewna siebie. Kiedy ich poznajemy siedzą przy stole i rysują. To znaczy on rysuje, a ona siedzi przed pustą kartką. Jeszcze nie wie co narysuje, ale jest przekonana, że bez względu na to, jak bardzo będzie się starać, rysunek brata i tak okaże się lepszy i ładniejszy. Napięcie narasta, sytuacja powoli staje się nie do zniesienia, dziewczynka próbuje coś narysować, ale nic jej nie wychodzi. W końcu dzieje się to na co czekaliśmy od początku, dziewczynka wybucha płaczem! Jak poradzi sobie z tym jej brat? Czy chłopiec pomoże siostrze poradzić sobie z trudną sytuacją? A może zacznie płakać i krzyczeć razem z nią?





Ostatnia z zakamarkowych nowości to opowieść o psach, a właściwie o dziewczynce, która bardzo chciała mieć psa. Tę sytuację zna chyba każdy rodzic. Nie jest ważne o jakie zwierzę chodzi. Pies, kot, papuga, chomik... Dziecko marzy o zwierzaku, nadaje mu imię, planuje zabawy, wyobraża sobie siebie i swojego nowego przyjaciela w różnych sytuacjach. Ma w głowie gotowy scenariusz, doskonale wie, co będzie robić. Ela, bohaterka książki Catariny Kruusval, jest dokładnie taka sama. Dziewczynka analizuje wszystkie za i przeciw. Rozmyśla o przedstawicielach rożnych ras. Pewnie, gdyby tylko mogła, przygarnęłaby wszystkie psy, które są na świecie. Ale nie może. Ela będzie mogła mieć tylko jednego psa. Czy sama będzie mogła podjąć decyzję o wyborze psa? Czy zdecyduje za nią ktoś inny? I najważniejsze pytanie, czy Ela będzie z tego wyboru zadowolona? Wszystkiego dowiecie się z tej pełnej ciepła i humoru książki. Dla miłośników zwierząt jest to lektura obowiązkowa!





Gdybym miała zdecydować, która z tych książek podobała mi się najbardziej, nie umiałabym wymienić jednej. Każda z nich jest inna, wszystkie są interesujące. Tosię oczywiście najbardziej zachwyciła książka o psach. Rozśmieszyła ją przygoda Alberta, zastanowiły perypetie rysującego rodzeństwa. Wszystkie czytała z zainteresowaniem i z uśmiechem na ustach. Tak naprawdę to jest dla tych książek najlepsza rekomendacja. Dodam jednak jeszcze coś, jestem od Tosi trochę starsza, a zakamarkowe nowości mnie również się podobały. To trzy bardzo wartościowe pozycje, trzy interesujące historie pełne niebanalnych ilustracji. Dzięki tym ostatnim zakamarkowe nowości prosto ze Szwecji doskonale sprawdzą się nie tylko jako książki do czytania, ale również książki do oglądania. Dzieci będą mogły je samodzielnie kartkować, przyglądać się lubianym przez siebie bohaterom. Przecież z książkami można obcować na różne sposoby! Najważniejsze, żeby w ogóle po nie sięgać!

Co mówi tata Alberta?
Gunilla Bergstrom

Okropny rysunek!
Johanna Thydell
ilustracje Emma Adbage

Wszystkie psy Eli
Catarina Kruusval

tłumaczenie Katarzyna Skalska

Zakamarki, 2018

Powrót do dzieciństwa z wydawnictwem EGMONT

Czy pamiętacie co czytaliście w dzieciństwie? Ja, mimo upływu lat, pamiętam wiele tytułów. Większość z nich wypożyczałam z biblioteki, część swojego młodzieżowego księgozbioru wydałam młodszym od siebie. Niewiele z niego zostało. Czasem żałuję, że tak się stało, bo chętnie pokazałabym te książki Tosi. Na szczęście są wydawnictwa, które oprócz wydawania nowości, decydują się również na wydawanie wznowień lubianych przez młodych czytelników tytułów.


Zrobiło to na przykład wydawnictwo Egmont, które kilka tygodni temu wznowiło serię "Strrraszna historia". Pamiętacie te nieduże książki, które wielu naszych rówieśników pochłaniało na przerwach? Te książki w interesujący i bardzo oryginalny sposób prezentowały historyczne tajemnice i ciekawostki. Były tytuły o czasach starożytnych i takie, które poświęcono średniowieczu. Dzięki nim można było lepiej poznać starożytnych Greków i Rzymian, autorzy zdradzali również tajemnice Wikingów, Azteków i Inków. Teraz te wszystkie ciekawostki poznają również młodzi czytelnicy z XXI wieku. Ja skusiłam się tylko na dwa tytuły Ci niewiarygodni Inkowie oraz To okropne średniowiecze. Pozostałe mamy w domowej biblioteczce, bo w latach młodości zbierał je TosiTata. Z tych, które do naszej biblioteczki właśnie dołączyły dowiedzieć się można jak wyglądała rzeczywistość w czasach średniowiecza, na czym polegał system feudalny i jakie okrutne kary spotykały ówczesnych przestępców. Tu również zdradzono tajniki ówczesnej medycyny oraz pokazano jaką rolę w tamtym środowisku odgrywały kobiety. W książce o Inkach znaleźć można portrety władców tego ludu, opisano tam również dokładnie noszone przez Inków stroje i opisy ofiar jakie składali Inkowie. Autor opisał także bogów, w których wierzyli Inkowie i pokazał historie prowadzonych przez nich wojen i podbojów. Naprawdę jest o czym czytać! 





Czytać można również o innych ukochanych bohaterach mojego (ale od dłuższego czasu również Tosi) dzieciństwa. O kim mowa? Oczywiście o Smerfach! Nie wiem co mają w sobie te niebieskie stworki, że kolejne pokolenia za nimi szaleją. Ustalmy zatem, że wszyscy kochają Smerfy i już. Ich mali fani mogą cieszyć się przygodami niebieskich karzełków nie tylko w emitowanych w telewizji bajkach, ale również w komiksach. Pisałam już o nich nie raz. Tosia bardzo je lubi i chętnie po nie sięga. Najpierw wypożyczała je ze szkolnej biblioteki, teraz zbiera własną kolekcję. Najnowszy tom ich przygód o wdzięcznym tytule Smerfiki opowiada o przygotowaniach do uroczystego koncertu, który ma się odbyć w Wiosce Smerfów. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem... Co wspólnego z tym wszystkim mają Smerfiki i dlaczego Smerfetka chodzi smutna? Żeby się tego dowiedzieć trzeba przeczytać cały komiks. A przeczytać go naprawdę warto!





Trzy książki, trzy różne historie. Dla małych czy dużych? Dla wszystkich, choć pewnie najbardziej dla tych, którzy samodzielnie czytają. Dzięki temu łatwiej będzie im śledzić zawiłości komiksowej fabuły oraz dostrzegać dodatkowe, wplecione w treść ciekawostki w książkach serii "Strrraszna historia". Bez względu na to, którą z książek Wasze dzieci sięgną na pewno przeżyją ciekawą literacką przygodę. Bo to dobrze napisane, interesujące i warte przeczytania książki. To co? Dacie się skusić?


Te i wiele innych książek znajdziecie na

Adamada o zwierzętach

Książek o zwierzętach jest tak wiele, że każde dziecko ma w domu przynajmniej kilka poświęconych im tytułów. Zawsze kiedy biorę w ręce kolejną książkę poświęconą zwierzętom jestem przekonana, że w środku znowu zobaczę to samo. Naprawdę trudno mi uwierzyć, że ktoś jeszcze może mnie w tej kwestii czymś zaskoczyć. Te książki jednak wydawały mi się wyjątkowe. Po pierwsze wydawnictwo Adamada nigdy nas nie zawiodło, po drugie opisy zapowiadały, że będą to książki o sztuce kamuflażu, którą niektóre gatunki opanowały do perfekcji. Tego typu książek jeszcze nie czytałyśmy. 


Dwie niezbyt duże książeczki z pięknymi, bardzo kolorowymi ilustracjami na okładce. Zachęcają, żeby zajrzeć do środka, dlatego specjalnie się nie broniłyśmy i zaczęłyśmy poznawać zwierzęta. Zwierzęta, o których każda z nas już kiedyś słyszała. Gepard, ośmiornica, jeleń, lis polarny, kameleon i żaba to tylko niektórzy bohaterowie dwóch książek Pavli Hanackovej. Każdy z nich został interesująco opisany. Tu dowiemy się, że młode gepardy przez kilka pierwszych miesięcy życia mają na głowie grzywkę! Tu również należy szukać odpowiedzi na pytanie z czego budują swoje kryjówki ośmiornice. Autorka zdradza sekrety polowań kameleonów i tajniki związane ze zmianami koloru sierści leniwców. To tylko niewielka część wszystkich umieszczonych w książce ciekawostek, większość z nich dotyczy oczywiście umiejętności kamuflażu, którą zwierzęta opanowały do perfekcji. Jesteście ciekawi, które z nich zrobiły to najlepiej? Zajrzyjcie do tych książek, z nich dowiecie się (prawie) wszystkiego! A na końcu czeka jeszcze niespodzianka...



Nie są to pierwsze książki Pavli Hanackovej, które trafiły do naszej biblioteczki. Ponad rok temu zachwyciła nas seria "Niesamowita natura", w której autorka łamała stereotypy i ujawniała prawdziwe oblicze niektórych zwierząt. Tym razem autorka skupiła się na umiejętności kamuflażu, a forma książki poszła o krok dalej. Bo szata graficzna Kto się chowa w lesie i na śniegu? oraz Kto się chowa na lądzie i wodzie? to nie tylko zwykłe ilustracje Linh Dao, to również wysuwane obrazki. I to właśnie na nich najlepiej widzimy, możemy dostrzec jak kryją się wśród drzew, w morskich głębinach albo w trawie. Obrazki są fenomenalne i gwarantuję Wam, że nawet dorośli będą się nimi bawić;) Nie ma się jednak czego wstydzić, tylko trzeba się cieszyć, że nasze dziecko mają dostęp do tak fantastycznych książek!





Kto się chowa na lądzie i w wodzie?
Kto się chowa w lesie i na śniegu?

Pavla Hanackova
Linh Dao
tłumaczenie Paweł Salewski
ADAMADA, 2018