Ulubieni bohaterowie powracją "Operacja Złoto" (Media Rodzina)

Złodzieje zawsze zostawiają ślady. Niektórzy włamywacze mają nawet jakieś znaki rozpoznawcze, które mają pokazać, że kolejne włamanie jest dziełem tej samej osoby. Ale czy ktoś słyszał o włamywaczu, który na miejscu przestępstwa zostawiałby kwiaty?



Okazuje się, że są i tacy. Jeden z nich włamał się do domu Marthe Krogh. Starsza pani zwróciła się o pomoc do Olivera i Tiril. Sprawa, z którą przyszła wydaje się dość dziwna, ponieważ w jej domu był włamywacz, który niczego nie ukradł. Zostawił jedynie kwiat na stole w salonie. Dlaczego? Tego pani Krogh nie wie. Ale dowie się już niedługo, bo do akcji wkraczają specjaliści od tajemniczych spraw, czyli Oliver i Tiril. Śledztwo rozpoczynają od dokładnego przyjrzenia się domowi starszej pani. Śladów włamania nie ma, więc jak udało mu się wejść do domu? Młodzi detektywi szybko znajdują odpowiedź na to pytanie. Kto jak kto, ale oni zawsze mają oczy i uszy szeroko otwarte i nic nie może się przed nimi ukryć. Równie uważni są po wejściu do domu pani Marthy. Dokładnie przyglądają się śladom na podłodze, oglądają podeszwy butów właścicielki domu i szybko dostrzegają, że jedne są zupełnie inne. Czy to ślady włamywacza? Tak podejrzewają, ba! są tego pewni, do momentu, w którym nie okazuje się, że te ślady zostawiła dziennikarka, która kilka dni temu przeprowadzała wywiad z panią Krogh. Dzieci znowu są w punkcie wyjścia...

A może klucz do rozwiązania zagadki tkwi zupełnie gdzie indziej? Może coś wspólnego ma z tym prapradziadek Marthy Krogh, Conrad, sławny kapitan piratów?

Więcej nie zdradzę, bo czy czerpalibyście radość z czytania książki detektywistycznej, której zakończenie już znacie? Podejrzewam, że nie, więc od tej chwili o fabule nie napiszę już ani słowa.

Najnowszy tom przygód założycieli Biura Detektywistycznego nr 2 bardzo różni się od tych, które znaliśmy do tej pory. Przede wszystkim ma inny format. Operacja Złoto jest znacznie większa, ale jest jeszcze jedna znacząca różnica. W tej książce jest mniej tekstu. Są za to zagadki, które kończą każdy rozdział. Czytelnik musi rozwiązać je sam. Trzeba będzie dostrzec coś, czego szukają młodzi detektywi, pomóc im ułożyć zdjęcia w odpowiedniej kolejności albo porównać fotografię z rzeczywistością. Dzieci poczują się współuczestnikami historii i gwarantuję Wam, że będą tym zachwyceni. Tosia na początku bardzo się zdziwiła, kiedy po raz pierwszy zobaczyła Operację Złoto. Nowa forma lubianej przez nią serii trochę ją zaskoczyła, ale możliwość rozwiązywania zagadek bardzo jej się spodobała. Z zaciekawieniem wpatrywała się w kolejne ilustracje, łączyła fakty i odpowiadała na pytania. Co prawda z tego powodu lektura zajęła nam nieco więcej czasu, ale przecież nie był to czas stracony, tylko pożytecznie spędzony na lekturze bardzo interesującej książki.

O serii "Operacje" pisałam już wiele razy. I zawsze w samych pozytywach. Tym razem nie będzie inaczej. Dzieci znowu mają do rozwikłania tajemniczą sprawę, radzą sobie z tym wyśmienicie. Czytelnik z zainteresowaniem śledzi ich perypetie. Młodszym książkę przeczytają rodzice, a starsi? Ci poradzą sobie sami. Duże litery, niedługie rozdziały i wartka akcja. To wszystko sprawia, że o przygodach Olivera i Tiril czyta się znakomicie. I nawet ci, którzy czytać nie lubią przeczytają Operację Złoto z zainteresowaniem. A my? My czekamy na kolejny tom!
 






Operacja Złoto
Jørn Lier Horst
Ilustracje Hans Jørgen Sandnes
Tłumaczenie Katarzyna Tunkiel
Media Rodzina, 2017
Wiek 6+
 

Komentarze

Prześlij komentarz