Tosia podróżuje. Wspomnienia z Warszawy

"Nie wiem, co mi się najbardziej podobało. Wszystko było takie fajne. Nie wiem, co wybrać" - te słowa usłyszałam od mojej córki, kiedy zapytałam jej, które z odwiedzonych przez nas w Warszawie miejsc podobało jej się najbardziej. A z czego mogła wybierać?

Jak to zwykle ze mną bywa (tak, tak, jestem niecierpliwą duszą, więc to ja wymyślam program naszych wycieczek) plan był ambitny i udało się go zrealizować. Chcieliśmy dotrzeć na Powązki, do Centrum Nauki Kopernik i Łazienek Królewskich, a także pospacerować po Starówce.
Pierwszego dnia po zostawieniu bagaży w wynajętym na czas pobytu mieszkaniu, wsiedliśmy w tramwaj i ruszyliśmy na Cmentarz Powązkowski. Przechadzając się po alejkach Antonina wyznała, że ona cmentarze bardzo lubi, a kwiaty i znicze na nagrobkach podobają jej się bardzo. Różne ludzie mają zainteresowania:) Spacer był długi i dość męczący (bo dzień był wyjątkowo gorący), ale założony plan został zrealizowany niemal w całości. Wieczorem sił starczyło nam już tylko na krótki spacer po centrum i pyszne lody na Chmielnej.

Wtorkowy poranek wypełniło radosne oczekiwanie na podróż metrem i wizytę w Centrum Nauki Kopernik. Po ubiegłorocznej wizycie w Warszawie, Tosia często wspominała metro, więc nie mogła się doczekać kolejnej przejażdżki. Nie mogła się również doczekać eksperymentowania w Koperniku. Miałam nadzieję, że jej oczekiwania zostaną spełnione i, że będzie tym miejscem zachwycona. Jak było? FANTASTYCZNIE! Chwilami Tosia nie wiedziała, co najpierw robić, gdzie eksperymentować i czego dotykać. Ponad godzinę spędziłyśmy w Galerii Bzzz, czyli specjalnej strefie dla małych odkrywców (czyli dzieci to 5 roku życia). To miejsce zdecydowanie najbardziej spodobało się Tosi. Wszystkie eksponaty były na odpowiedniej wysokości, wszystkiego można było dotknąć, a niektóre rzeczy trzeba było nawet powąchać. Galeria Bzzz angażuje wszystkie zmysły i jeszcze silniej zachęca dzieci do eksperymentowania. Tu Tosi najbardziej spodobała się zabawa w teatrzyk cieni (oprócz wyciętych z tektury przedmiotów, których można było użyć, była tam również tablica pokazująca w jaki sposób zrobić z własnych rąk zwierzęta). W Galerii Bzzz organizowane są także warsztaty, nam (a właściwie Tosi) udało się wziąć udział w tropieniu zwierząt. Na początek grupa dzieci słuchała i rozmawiała z prowadzącą o śladach, o tym skąd się biorą i, kiedy najłatwiej je zauważyć. Potem odciskali je w ciastolinie. Na koniec zaś ruszyli na poszukiwanie śladów i pieczątek, które należało przystawić w odpowiednim miejscu na kartkach, które dzieci otrzymały. W nagrodę za zebranie wszystkich pieczątek ze śladami zwierząt, Tosia dostała Odznakę Tropiciela. Pobyt w Galerii Bzzz trwa 70 minut, wstęp jest bezpłatny, ale trzeba wybrać odpowiadającą nam godzinę wejścia (bo dzieci wchodzą tam w grupach, o określonych godzinach).

Mi trudno znaleźć słowa, żeby opisać to miejsce. Zapewniam jednak, że wszystko, co już na jego temat napisano jest prawdą! I z całego serca zachęcam wszystkich, którzy tam jeszcze nie byli do jak najszybszego wybrania się do Centrum Nauki Kopernik. Nie będziecie żałować, a my już planujemy kolejny wyjazd, żeby jeszcze raz móc eksperymentować.

Po wyjściu z Centrum Nauki Kopernik (Tosia stanowczo protestowała, obiecałam jej jednak, że zimą wybierzemy się tam ponownie) swoje kroki skierowaliśmy do Łazienek Królewskich. Tosia była nastawiona na szukanie pawi. Zamiast nich, jej oczom ukazały się wiewiórki i myszka. A zanim zobaczyła pawia, dostrzegła drewnianego łabędzie wieńczącego jedną z pływających po stawie gondoli. Zobaczyła i od razu zapragnęła znaleźć się na jej pokładzie. A ponieważ wakacje są czasem spełniania znacznie większej ilości dziecięcych marzeń, po kilku minutach wypłynęłyśmy w niedługi rejs;) Radość jaką jej to sprawiło opisać trudno. Nawet nadciągający nad Warszawę deszcz jej nie przeszkadzał. Zresztą deszcz zachował się dość kulturalnie, bo zaczął padać, kiedy już stałyśmy na lądzie. Z plecaka wyjęłyśmy kurtki i ruszyłyśmy w stronę pomnika Fryderyka Chopina i Belwederu. A deszcz padał i padał. I był doskonałym orzeźwieniem w tym upalnym dniu. A, kiedy deszcz osłabł, wsiedliśmy do autobusu i pojechaliśmy na Plac Zamkowy. Tam mogliśmy obserwować piękną tęczę, która pojawiła się na niebie. Zwiedzanie Starówki mieliśmy zaplanowane na następny dzień, bo Tosia chciała pojeździć metrem;) Jeździliśmy, więc z pętli do pętli, a dziecko było zadowolone i szczęśliwe.

Ostatni dzień poświęciliśmy na spokojne włóczenie się po Starym Mieście. Był czas na lody, kupowanie pamiątek, wysłanie kartki do taty. Była rozmowa o Pomniku Małego Powstańca i siedzenie na ławce z księdzem Janem Twardowskim. Potem obiad, ostatnie lody i trzeba było wracać do domu. Trzy dni minęły błyskawicznie, ale wracałyśmy usatysfakcjonowane i zadowolone ile miejsc udało nam się odwiedzić.

Podsumowując, był to najlepszy wyjazd do stolicy w moim życiu. Intensywny, ciekawy, pełen emocji i uśmiechu. Był czas na zwiedzanie i spokojne spacery. Była radość dziecka. Teraz są niesamowite wspomnienia, do których chętnie wracamy. Jest zapisany "Podróżownik", są magnesy, które Tosia kupuje w każdym odwiedzanym przez nas miejscu, kartki pocztowe i zdjęcia. Są wspomnienia i emocje, które cały czas buzują w małej główce:)












Komentarze

  1. Cudownie, że pogoda dopisała! My w CNK bylismy z wu=ycieczką. Przy okazji pobytu na targach ksiażki zobaczylismy tylko Zamek Królewski i Park Saski a także plac z grobem Nieznanego Żołnierza i pałac predynecki. Planujemy jeszcze odwiedzić stolicę, obiecałam córce Łazienki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My rok temu zorganizowaliśmy sobie krótki, jednodniowy wyjazd. Teraz byliśmy trzy dni i ciągle nam mało!

      Usuń

Prześlij komentarz