"Baśnie, których nie czytano dziewczynkom" (Wydawnictwo Dwukropek)

Zanim urodziła się Tosia zupełnie inaczej wyobrażałam sobie nasze wspólne czytanie. Gromadziłam książki, które chciałam, żeby miała w swojej biblioteczce i oczami wyobraźni widziałam jak je wszystkie czytamy. Życie szybko zweryfikowało te plany, bo Tosia okazała się czytelnikiem skorym do czytania, ale jednocześnie bardzo wymagającym. Dlatego duża część książek trafiła do drugiego rzędu, a ich miejsce zajmowały nowe lektury, które Tosi przypadały do gustu. A z tymi, które jej się spodobały był inny problem. Nowych książek ukazuje się wiele, wiele z nich jest naprawdę wartych przeczytania, więc na powrót do książek, które nas zachwycają często brakuje czasu. Podobnie rzecz ma się z baśniami.


Tosia baśnie lubi, ale na ich czytanie często brakuje nam czasu. Wybieramy coś innego i te klasyczne opowieści, na których ja się wychowywałam schodzą na dalszy plan. Ostatnio jednak udało nam się kilka baśni przeczytać, a wszystko dzięki nowości z wydawnictwa Dwukropek. Książka Baśnie, których nie czytano dziewczynkom jest zbiorem piętnastu baśni ludowych z całego świata. Czytając ją od razu przywołałam w pamięci jedną z ukochanych książek mojego dzieciństwa, czyli Bajarka opowiada. Tam także zebrano historie z różnych części świata, a ja bardzo lubiłam ich słuchać i często do nich wracałam. Nowa książka z baśniami zabrała mnie w podobną podróż po świecie wyobraźni. W zbiorze znaleźć można historie wywodzące się między innymi z Indii, Egiptu, Chin, Szkocji i krajów Afrykańskich. Dzielą je tysiące kilometrów, łączą bohaterki. Młodsze i starsze, bogatsze i biedniejsze, niezwykle mądre kobiety. To one ratują swoich bliskich, podejmują ważne decyzje albo sprawują władze. Są mądre i piękne, odważne i delikatne. Pokazują jak można rozwiązywać konflikty bez użycia przemocy. Niektóre mają magiczną moc, inne korzystają z siły swojego umysłu. Efekty są wyjątkowe i mogą być wskazówką dla czytelników i czytelniczek.





Coraz częściej słyszę o rodzicach, którzy nie czytają dzieciom baśni, bo nie odpowiada im zawarta w baśniach przemoc. Ja mam do tego nieco inne podejście. Baśniowe historie nie przeszkadzały mi jako dziecku, nie przeszkadzają mi i teraz. Co prawda patrzę na nie nieco inaczej, ale wiem, że nie wyrządzą one Tosi krzywdy, a ich poznanie jest nieodłącznym edukacji. Doceniam piękny język jakim je napisano i uniwersalne przesłanie, które ze sobą niosą. Chcę je z nią czytać, bo wiem, że są to piękne i ważne historie. O życiu, miłości, przyjaźni, poświęceniu, rodzinie i radości. O sprawach ważnych i najważniejszych nie tylko dla dziewczynek. Zamkniętych w pięknej formie, która zachwyci mniejszych i większych czytelników. To może być jeden z najpiękniejszych prezentów, który położycie w tym roku pod choinką. Satysfakcja obdarowanego jest gwarantowana!





Baśnie, których nie czytano dziewczynkom
Myriam Sayalero
ilustracje Mikołaj Rejs
tłumaczenie Barbara Bardadyn
Wydawnictwo Dwukropek 2019


  •  

"Grudniowy gość" (Wydawnictwo Zakamarki)

Czekałam na tę książkę. Adwentowe lektury od Zakamarków zawsze nas zachwycają. I nie wyobrażamy sobie czekania na Boże Narodzenie bez nich. Nasza kolekcja zakamarkowych książek adwentowych powiększa się co roku, bo co roku wydawnictwo przygotowuje nowy tytuł. Właśnie ukazała się kolejna, z którą Tosia spędzi tegoroczny adwent. 

Od razu uprzedzam, że nie znajdziecie tu dokładnego streszczenia fabuły. Lekko ją zarysuję, ale szczegóły musicie poznać samodzielnie w trakcie lektury. Na początek to, co widać na pierwszy rzut oka, czyli okładka. Na niej zimowy krajobraz, rzecz oczywiście dzieje się w grudniu, więc śnieżna oprawa graficzna jest jak najbardziej na miejscu. 


Bohaterami książki są Marta i Fadi. Dzieci są rodzeństwem i razem ze swoimi rodzicami mieszkają w Szwecji. W pierwszym rozdziale czytamy o ich przygotowaniach do Bożego Narodzenia, dzieci przyglądają się swojemu kalendarzowi adwentowemu i otwierają pierwszą paczuszkę. Nie ma w niej wymarzonego przez Fadiego chomika. Wkrótce okazuje się, że to i tak nie jest największe zmartwienie z jakim dzieci będą musiały borykać się w adwencie. Już niedługo dowiedzą się, że ich życie rodzinne bardzo się zmieni, bo do ich domu wprowadzi się krewny ich mamy. Mama dzieci pochodzi z kraju ogarniętego wojną, wiele bliskich jej osób mieszka tam nadal, dlatego mama chce im pomóc. Wkrótce do domu bohaterów wprowadzi się nowy lokator, będzie nim Yusuf. Być może w innej sytuacji Marta ucieszyłaby się na tę wieść, ale mama oznajmi jej, że będzie musiała oddać swój pokój i, że cała ta sytuacja będzie miała ogromny wpływ na życie całej rodziny. To będzie dla Marty zbyt wiele. Nawet przyspieszony zakup chomika zdaje się nie być szansą na ukojenie jej smutku.





Więcej zdradzić Wam nie mogę i nie chcę. Kto zna inne zakamarkowe książki adwentowe, ten wie, że każda z nich niesie ze sobą mądry i głęboki przekaz. Ta również. Grudniowy gość to nie jest tylko opowieść o chłopcu, który ucieka przed wojną. To opowieść o rodzinie, jej radościach i zmartwieniach. To opowieść o różnych wymiarach przyjaźni. O tolerancji, konieczności otwierania się na innych i jak najkrótszym chowaniu urazy. O odpowiedzialności za innych. O przygodzie i tajemnicy, która łączy pozornie bardzo różne osoby. I o wielu innych sprawach, które warto przemyśleć. W czasie adwentu i przez cały rok. Dlatego warto tę książkę czytać w rodzinnym gronie. Czytać i rozmawiać, nosić ją w sobie i zapamiętać na długo.





Grudniowy gość
Siri Spont
ilustracje Alexander Jansson
tłumaczenie Marta Wallin
Zakamarki 2019

 

"Wojtek" (Wydawnictwo Agora)

Mamy taką porę roku, że ostatnimi zwierzętami, o których mogłabym myśleć są bociany. A jednak coś sprawiło, że nasze myśli pognały właśnie w stronę zwiastujących wiosnę ptaków. Wszystko przez książkę!


Kiedy dostrzegłam Wojtka wśród zapowiedzi wydawnictwa Agora wiedziałam, że ta książka musi być nasza. Niezwykła okładka od razu skradła moje serce, a kiedy doczytałam, że zarówno ona i jak wszystkie inne ilustracje zostały wyszyte, byłam pewna, że takiej książki jeszcze w naszej biblioteczce nie ma. I nie pomyliłam się. Wojtek to książka bardzo wyjątkowa pod wieloma względami. Bociany nie są najpopularniejszymi bohaterami książek dla dzieci. A książki, która opisywałaby ich coroczną podróż z Polski do Afryki i z Afryki do Polski (chyba) jeszcze nie było. Teraz jest i naprawdę warto ją poznać.



Wszystko zaczyna się późnym latem. Bocian Wojtek (imię nadali mu ludzie obok których mieszka, on sam się nim nie posługuje) szykuje się do odlotu. W tym samym czasie do wyjazdu przygotowuje się tata Jacka, mieszkaniec domu, obok którego znajduje się bocianie gniazdo. Mężczyzna jest bardzo ciężko chory i decyduje się opuścić swoją rodzinę, żeby nie być dla nich ciężarem. Jego żona i siedmioletni syn zostają sami. Chłopiec jest bardzo mądry, ale nowa i trudna sytuacja go przerasta. W dniu, w którym tata wyjeżdża, mama opowiada Jacusiowi historię opartą na słowiańskich mitach. Mówi mu o Wyraju. Słowianie wierzyli, że właśnie tam każdą zimę spędzają bociany. Zaś tata Jacusia żartował, że stamtąd bociany mogą przynieść rajski chleb, który leczy wszystkie choroby. Chłopiec chwyta się tej myśli i mocno wierzy, że powracający na wiosnę Wojtek przyniesie lek dla jego taty. Niestety szybko okazuje się, że bocian nie będzie miał dokąd wracać. Kiedy opuszczał swoje gniazdo uszkodził je tak mocno, że mama decyduje się je usunąć, bo zagraża bezpieczeństwu mieszkańców domu. Musi jednak poczekać do końca okresu ochronnego. Jacek podejmuje wiele prób odciągnięcia mamy od tej decyzji. Nie ma jednak siły przebicia i ostatecznie dostaje zakaz wychodzenia z domu. 



A co w tym czasie robi Wojtek? Leci do Afryki. Podróż nie jest łatwa. Przez problemy z odlotem, Wojtek musi lecieć sam. Próbuje dogonić swoje stado, ale odległość cały czas jest za duża. Poza tym na bociana czeka wiele zagrożeń. Musi szukać bezpiecznych miejsc do odpoczynku, bo zatrzymanie się na słupach wysokiego napięcia może skończyć się dla niego tragicznie. Musi szukać jedzenia i bardzo ostrożnie wybierać miejsca, w których go szuka. Na przykład to na wysypiskach śmieci jest łatwo dostępne, ale zjedzenie tych resztek może mieć fatalne skutki. Musi w końcu uważać na ludzi, zwłaszcza tych, którzy z polowania na bociany uczynili sobie rozrywkę. Podróż do Afryki okazuje się pełna niebezpieczeństw. A Jacuś tak bardzo na powrót Wojtka czeka.




Ta książka najpierw zachwyca warstwą graficzną. Takich ilustracji, jak te stworzone przez Małgorzatę Dmitruk, nie widziałam nigdy wcześniej. Każda została wyszyta. Są zachwycające, więc trudno oderwać od nich wzrok. Niezwykłe ilustracje uzupełniły równie wyjątkową historię. To ciekawa opowieść dla wszystkich, którzy interesują się zwierzętami. Oprócz interesującej historii znaleźć tu można mnóstwo ciekawostek o bocianach, ich corocznych podróżach i niebezpieczeństwach, które mogą te wyjątkowe ptaki spotkać. Dzięki temu cała historia zyskuje jeszcze ciekawszy wymiar. A jej czytanie to nie tylko zabawa, ale również nauka.




Wojtek
Wojciech Mikołuszko
ilustracje Małgorzata Dmitruk
Wydawnictwo AGORA 2019


  

"Małe Licho i anioł z kamienia" (Wydawnictwo Wilga)

Pamiętam jak magiczną podróżą literacką było dla mnie czytanie pierwszego tomu Małego Licha Marty Kisiel. Autorka przeniosła czytelników do pewnego bardzo wyjątkowego domu, w którym mieszkają równie nietypowe istoty. Książka bardzo mi się podobała, więc wiadomość o wydaniu drugiej części przygód Bożka zapowiadała kolejną literacką przygodę.


Tym razem w domu Bożka nie spędzimy zbyt wiele czasu. Wszystko przez chorobę. Współmieszkańców i przyjaciół Bożka zaatakowała podstępna OSPA. Czerwone kropki pojawiają się na ciałach kolejnych bohaterów i mama zarządza kwarantannę. W związku z nią Bożek, Tsadkiel i Gucio muszą wyjechać. Wyjazd zupełnie im nie w smak. Na dodatek, nie pojadą do miejsca, które znają, ale do miejsca zupełnie obcego. Ferie spędzą w środku lasu, w domu ciotki Ody. Co ich tam czeka? Jak to zwykle w takich historiach bywa, myślą że nic ciekawego. A jednak, na szczęście, los bywa przewrotny i szykuje dla nich mnóstwo niespodzianek. Jakich? A czy ja powinnam je zdradzać? Nie! Jak niespodzianka, to niespodzianka! Jedyne, co mogę powiedzieć, żeby niczego nie zepsuć, to to, że jeśli zdecydujecie się przeczytać Małe Licho i anioła z kamienia, będzie to jedna z najbardziej zimowych książek, jak mieliście okazję przeczytać.



Pierwszy tom serii Marty Kisiel zachwycił mnie tym, jak pięknie opowiadał o przyjaźni, rodzinie, jak wspaniale uczył niesienia pomocy innym i jak pięknie pokazywał wszystkie ważne dla mnie wartości. Drugi, pod tym względem, znowu nie zawiódł. Mamy tu wszystko to, co podbiło serca już wcześniej. Do tego znowu mamy ogrom humoru. Uśmiech na twarzach czytelników budzą bohaterowie i sytuacje, w jakich się znajdują. Kamiennej twarzy nie zachowa nikt! Jestem tego pewna. Każdego również ta książka skłoni do refleksji. I wszystkich wprowadzi w cudowny, zimowy, a nawet nieco świąteczny nastrój. Kocyk, kakao z piankami, wygodny fotel i dobra książka. Właśnie taka, jak ta!



 Małe Licho i anioł z kamienia
Marta Kisiel
ilustracje Paulina Wyrt

"Dago i Lo" (Wydawnictwo Tashka)

Coraz rzadziej pojawiają się tu książki dla bardzo małych czytelników. Tosia urosła, a ja nie chcąc przeciążać naszej (i tak już dużej) biblioteczki, takich tytułów już nie wyszukuję albo wyszukuję bardzo rzadko. Wyjątkiem są książki nomen omen wyjątkowe! Takie jak nowa seria wydawnictwa Tashka o przygodach Dago i Lo.


Moją uwagę od razu zwróciły ilustracje. Stworzył je Robert Romanowicz, który nie raz oczarował nas swoim talentem. Zawsze, kiedy bierzemy w ręce zilustrowane przez niego książki wiemy, że prawdziwa uczta dla oczu. Jego ilustracje są tak piękne i wyjątkowe, że zdarza się, że na drugi plan schodzi tekst. W tym przypadku tak jednak nie było, bo historia wymyślona przez Dorotę Kassjanowicz jest naprawdę warta uwagi.




Książki o Dago i Lo są na razie trzy. Na okładce każdej z nich zobaczyć można głównych bohaterów. Większy ma na imię Dago i jest smokiem. W jego drzewie genealogicznym znaleźć można smoka wawelskiego, bazyliszka, a nawet jakiegoś dinozaura! Nie trzeba się go jednak bać. Dago jest niewielkim smokiem, ma niebieską skórę i piękny, choć nieśmiały, uśmiech. Ten sympatyczny smok ma równie sympatycznego, a przy tym oryginalnego przyjaciela. Lo jest żółtym balonikiem. Mówi w swoim własnym języku (na szczęście na końcu każdej książki) można znaleźć słowniczek, zawsze jest przy Dago i zawsze służy mu pomocą. A Dago i jego przygody pomocą służą czytelnikom. Pomagają im oswoić i zaakceptować nowe sytuacje, które mogą ich spotkać. Jakie? W pierwszym tomie serii Dago pozbywa się smoczka. Łatwo nie jest, ale Lo jest z nim i bardzo go wspiera. W drugim tomie Dago rezygnuje z pieluszki. Tu znowu pojawiają się problemy. Dago uważa pieluszki za swoich przyjaciół i nie wyobraża sobie, że mógłby się z nimi rozstać. Na szczęście jest Lo, Lo ma plan i konsekwentnie go realizuje. W ostatniej z wydanych na razie książek o przygodach smoka i balonika, czytamy o ich sposobach na oswojenie ciemności. Wiele dzieci boryka się z tym kłopotem, a sposób, który wymyślili Dago i Lo jest naprawdę dobry i powinien sprawdzić się w wielu domach.



Podobnie jak cała seria książek autorstwa Doroty Kassjanowicz. Pięknie wydane, świetnie napisane i znakomicie zilustrowane książki na pewno spodobają się maluchom. Do gustu przypadną także ich rodzicom, bo książki czyta się bardzo dobrze. Dzieci będą ich chętnie słuchać. Przygody bohaterów na pewno ich zainteresują, bo są bardzo bliskie życiu wszystkich maluchów.




Często słyszę pytanie: jak rozbudzić w dziecku miłość do książek. Szczerze? Nie wiem. Pewnie najlepszym sposobem jest posiadanie książek. Kiedy dzieci mają je wokół siebie, to ich czytanie jest dla dzieci czymś zupełnie naturalnym. A dla maluszków książka nie musi być tylko czymś do czytania, ale również zabawką. Seria "Dago i Lo" sprawdzi się w każdej wersji. Bo każda z książek jest puzzlem. Kiedy ukaże się planowane dziewięć tomów powstanie z całości ogromna układanka przedstawiająca głównych bohaterów serii. Jak widać, dobra zabawa gwarantowana!


seria "Dago i Lo"
Dorota Kassjanowicz
ilustracje Robert Romanowicz
TASHKA 2019
wiek 1+

"O Wilku który się przechwalał" (Wydawnictwo Adamada)

Bohaterem mojego dzieciństwa jest Nieumiałek. Pamiętam jak jeździłam z rodzicami do księgarni i kupowałam kolejne książki o jego przygodach. Wspominam to do dziś, choć żadnej z tych książek już nie mam. Kogo, za dwadzieścia lat, będzie wspominać Tosia? Kandydatów jest wielu, ale bardzo szczególne miejsce w sercu Tosi zajmuje pewien wilk!


Bohatera książek Orianne Lallemand znamy od kilku ładnych lat. Od razu stał się ulubieńcem całej naszej rodziny. Co prawda bywa złośliwy, łatwo się złości i często marudzi. Bywa jednak dobrym przyjacielem, obieżyświatem i obiektem westchnień pewnej wilczycy. Każda książka o jego przygodach budzi w nas radość i wielką sympatię. Bo Wilk jest bohaterem, którego nie można nie lubić. 



Niedawno powrócił tryumfalnie w nowej książce. Tytuł jest wielce intrygujący. Czyżby ten nasz, czasem nieśmiały Wilk, całkowicie zmienił swoje zachowanie i zaczął aż zanadto wierzyć w siebie? Okazuje się, że tak. Wilk bierze udział w dorocznym konkursie na Wielkiego Złego Wilka. Zaskoczeni? Nas decyzja Wilka zaskoczyła bardzo, bo jego o bycie złym wilkiem nigdy nie podejrzewaliśmy. A tu taka (niemiła) niespodzianka! Wilk chce wygrać konkurs za wszelką cenę. Nie ma żadnych oporów i nie cofnie się przed niczym. Wyśmiewa konkurentów, podkłada łapę innym zawodnikom, a nawet bardzo niegrzecznie się do nich odzywa. Konkurs oczywiście wygrywa, choć trudno powiedzieć czy jest to powód do dumy. Nie jest to również koniec jego przygód. Odwaga złego wilka zostanie wystawiona na bardzo poważną próbę! Czy wyjdzie z niej obronną łapą? I jak ta sytuacja wpłynie na jego życie? W tym przypadku złym wilkiem będę ja i nic więcej nie zdradzę.



Czytając tę książkę byłam mocno zdziwiona. Wilk, jakiego znaliśmy z wcześniejszych tomów bywał złośliwy i zdarzało mu się psocić. Teraz przeszedł samego siebie. Wilk jest naprawdę zły. Brzydko się wyraża. Źle się zachowuje. Wzorem do naśladowania na pewno nie jest. Ale jako pretekst do rozmowy sprawdza się świetnie. Nikt nie powinien się tak zachowywać i nikomu takie zachowanie się nie podoba. Po raz kolejny Wilk okazał się bohaterem, o którym można rozmawiać godzinami. Jego przygody będą dla dzieci przestrogą i świetną lekcją tego, w jaki sposób powinno budować się relacje z innymi. Tak! Te niewielkie, bardzo kolorowe książeczki kryją w sobie wielką mądrość. Dlatego, jeśli jeszcze ich nie znacie, to musicie je koniecznie poznać. Bo ten Wilk wcale nie jest zły i nie można się go bać! Nie można też go nie polubić!



O Wilku który się przechwalał
Orianne Lallemand
ilustracje Eleonore Thuillier
tłumaczenie Iwona Janczy
ADAMADA 2019