"Awaria elektrowni" (Wydawnictwo Dwie Siostry)

Ciemność napawa nas lękiem. Nie lubimy wchodzić do ciemnych pomieszczeń, nie chcemy chodzić po gęstym lesie. Kiedy zapada zmrok włączamy światło, zapalamy świece albo używamy latarki. Robimy wszystko, żeby poczuć się pewnie i bezpiecznie. Czy jest w tym coś złego? Nie, przecież nasz komfort jest rzeczą bardzo ważną. Dlatego trudno nam wyobrazić sobie, że ktokolwiek mógłby cieszyć się ciemnością.

Okazuje się jednak, że przeszkadza ona tylko ludziom. Zwierzęta wolą, kiedy jest ciemno. Sztuczne światła, które każdej nocy rozbłyskują na naszych ulicach, sprawiają, że przestają one czuć się bezpiecznie. Dlatego nie opuszczają swoich dobrze ukrytych domów, wolą nie narażać się na niebezpieczeństwo. Spełnieniem ich marzeń byłaby pewnie jedna noc, w której na niebie błyszczałyby jedynie gwiazdy.


Taka noc, jak ta, którą w książce Awaria elektrowni opisała Tina Oziewicz. Tytułowa awaria sprawiła, że w całym mieście nie było prądu. Co działo się wtedy w domach ludzi, którzy byli zajęci codziennymi obowiązkami? Tego dokładnie nie wiemy. Patrzymy bowiem na tę noc oczami tych, którym nocą światło nie jest do niczego potrzebne. Patrzymy na wszystko oczami zwierząt, które na taką noc zdawały się czekać. Lisa, który wyszedł na nocny spacer, raka, który w końcu mógł popłynąć na drugą stronę jeziora. Żab, które wynurzyły się z wody, ćmy siedzącej na drzewie. Ropuchy przyglądającej się gwiazdom i słonce, która tej właśnie nocy zdecydowała przenieść swoje dzieci w bezpieczniejsze miejsce. Wiemy o czym w tę ciemną noc myślał borsuk, nad czym zastanawiała się sowa i co ucieszyło jeża. Czytamy o rozkwitającym w nocy kwiatku, który w końcu mógł otworzyć swój kielich. Ta noc dla nich wszystkich była wyjątkowa, każde stworzenie poczuło się bezpieczne bez światła, które do tej pory, co noc, budziło w nich niepokój i strach.




Wyjątkowa okazała się również dla ludzi, którzy nagle zwolnili i spojrzeli inaczej na to, co ich otacza. Przestali patrzeć w ekrany telefonów i telewizorów, spojrzeli w niebo i dostrzegli jego piękno. Czy żałowali, że nie było prądu? Na pewno nie! 



Awaria w elektrowni zachwyciła nas i pobudziła naszą wyobraźnię. Nie przeszkodziło nam nawet to, że czytałyśmy ją z samego rana. Poetycka opowieść Tiny Oziewicz okazała się cudowną lekturą. Czytałyśmy ją ściszonym głosem, bardzo powoli, ciesząc się każdym słowem i każde zdanie. Czytałyśmy ją długo, bo musiałyśmy dokładnie obejrzeć wszystkie ilustracje autorstwa Rity Kaczmarskiej. Na nich zobaczyłyśmy wszystkich bohaterów tej historii. Ciekawskiego lista, troskliwą słonkę i niepewnego jeża. Czasem trudno było ich dostrzec na pełnych ciemnych kolorów stronach, ale warto było szukać, bo każda ilustracja to uczta dla oczu. W połączeniu ze wspaniałą opowieścią tworzą niezwykłą książkę, która może być ozdobą dziecięcej biblioteczki. Może stać się również jedną z ulubionych lektur. Tych, które pomogą oswoić strach przed ciemnością i jedną z tych, które będą czytane co wieczór.




Awaria elektrowni
Tina Oziewicz
ilustracje Rita Kaczmarska
Dwie Siostry 2019
wiek 5+

https://www.wydawnictwodwiesiostry.pl/
 

Komentarze

  1. Niesamowita książeczka, uświadamiająca, jak przyroda zupełnie inaczej odbiera, to co człowiekowi jest potrzebne, czyli światło...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyjątkowa książka i chyba powinna być czytana nie tylko przez dzieci, ale również i dorosłych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super propozycja. Rozwija i kształci ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa książeczka, pokazująca dzieciom, że świat dookoła jest piękny, wystarczy popatrzeć w niebo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie fantastyczne ilustracje! Taka książka to super pożywka dla dziecięcej wyobraźni!

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne wydanie, niesamowite ilustracje. Taką książeczkę dzieci z przyjemnością będą czytały i przeglądały.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zakochałam się wręcz w tych ilustracjach. Są magiczne!

    OdpowiedzUsuń
  8. I kolejna świetna książka od Dwóch Sióstr :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Książeczka faktycznie daje spojrzeć inaczej na pewne aspekty ze świata zwierzęcego.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz