"Józia Kłopotek i otchłań klęsk" (Wydawnictwo Adamada)

To jedna z tych książek, do których od razu coś się czuje. Chemia między nami pojawiła się w chwili, kiedy po raz pierwszy spojrzałam na okładkę, więc rzuciłam w kąt wszystkie inne lektury. Czułam, że to będzie fantastyczna książka. I nie pomyliłam się. Tak naprawdę nawet nie wiem, na jakiej podstawie zrodziło się we mnie takie przekonanie. Na pewno moją uwagę od razu zwróciła okładka. Niemałą rolę odegrał również tytuł Józia Kłopotek i otchłań klęsk. Dał mi nadzieję, że w tej książce wiele będzie się działo. I tak właśnie było!


Z pierwszego rozdziału dowiadujemy się, że właśnie zakończyła z pozytywnym wynikiem rok szkolny i otrzymała promocję do kolejnej klasy. Jednak ta książka nie będzie opowieścią o wakacjach Józi (choć w obecnym czasie byłaby to lektura wielce pożądana), ale opisem wydarzeń, które miały miejsce wcześniej. Józia zrobiła to celowo, ponieważ pierwszy dzień wakacji był ostatnim dniem, który dziewczynka spędziła ze swoją najlepszą przyjaciółką Tosią. Tosia razem z mamą i bratem opuszcza rodzinne miasto i wyjeżdża na stałe do Gdańska.

Nasze pożegnanie opisałam na początku, 
żeby koniec nie był taki dramatyczny 
i żeby nikt nie zalewał się łzami na ostatniej stronie. 

Wydarzenia mijającego roku były tak ciekawe, że materiału starczyłoby nawet na dwie książki, bo Józia naprawdę nie próżnowała i regularnie wpadała w kłopoty. Zresztą z takim nazwiskiem o kłopoty łatwo, więc Józia przyciąga je jak magnes. Zapomina odrobić pracę domową, kłóci się z przyjaciółką albo naraża nauczycielom. Rodzice, oboje pracujący jako sędziowie, nie dają się złapać na jej tłumaczenia i za wszelkie niepowodzenia winią córkę. Jej problemom nie poświęcają zresztą zbyt wiele uwagi, bo własnych mają równie dużo. Między nimi rodzą się kolejne spory, tata wyjeżdża do pracy do Sopotu i jakoś nikt specjalnie zmartwieniami Józi się nie przejmuje. A dziewczynka cały czas wpada w kolejne kłopoty, a gdyby miała mało zmartwień dowiaduje się, że jej przyjaciółka w czerwcu się wyprowadzi i ich, trwająca niemal od urodzenia, przyjaźń przejdzie wielką próbę. Nic więc dziwnego, że w obliczu wszystkich, spadających na Józię, kłopotów, ostatnią rzeczą, o której myśli jest nauka... A to kończy się niestety następnymi, coraz poważniejszymi kłopotami. Zakończenie całej historii jest na szczęście całkiem pozytywne, ale tego co dokładnie się wydarzy Wam nie zdradzę.




Adamada była jednym z pierwszych wydawnictw, które pokazały nam piękno wydawanych dziś książek. Czasem zastanawiałam się, jak długo będą one obecne w naszej biblioteczce. Teraz wiem, że obecne będą chyba zawsze, bo oferta wydawnicza cały czas się powiększa, a książki rosną razem z czytelnikami. W książce Ewy Martynkien jest wszystko, co powinno trafić do lektury dla młodych czytelników. Nie brakuje fragmentów humorystycznych oraz takich, które skłaniają do refleksji. W tekście pojawiają się również wątki nawiązujące do spraw ważnych dla dzieci i całego społeczeństwa. Są więc sytuacje odnoszące się do kwestii związanych z równouprawnieniem i problemów rodzinnych, z którymi boryka się coraz więcej dzieci. Ten ścisły związek z prawdziwym życiem to wielki atut tej książki. Młodym czytelnikom spodobają się również atrakcyjne graficznie i bardzo współczesne ilustracje Marty Ruszkowskiej. Dlatego z czystym sumieniem polecam ją Waszym dzieciom i Wam również. Dla mnie poznawanie przygód Józi było czystą przyjemnością, więc jestem przekonana, że dla innych będą one równie ciekawe! 





Józia Kłopotek i otchłań klęsk
Ewa Martynkien
ilustracje Marta Ruszkowska
Wydawnictwo ADAMADA 2019
wiek 8+

 

Komentarze

  1. Podoba mi się tytuł, grafika nieco mniej. Natomiast treść mnie zainteresowała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa propozycja i chętnie po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy, chwytliwy tytuł :) Ilustracje trochę nie w moim guście, ale książka wydaje się ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawa lektura. Mojej córce by się spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że taka oprawa graficzna nie należy do moich ulubionych, ja jako dziecko nie skusiłabym się na nią, ale to kwestia gustu, jak kto lubi. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój synek pokonco preferuję krótsze książeczki i takich słucha z ciekawością ��

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z wcześniejszymi komentarzami, że ilustracje są mało "dziecięce". Ale to właśnie kwestia gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że dzieci w wieku właściwych adresatów tej książki (czyli 8+) również są mało dziecięce, więc im te nieco bardziej młodzieżowe ilustracje powinny się spodobać.

      Usuń
  8. Bardzo fajnie, że książka porusza taki temat, rozstania z przyjaciółmi bywają trudne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa książka i recenzja. Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapowiada się intrygująco :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz