Nowość z serii "Czytam sobie" w sam raz na koniec wakacji!

Równo rok temu zastanawiałam się jak Tosia poradzi sobie w szkole. Wiedziałam, że jest mądra i z przyswajaniem wiedzy nie powinna mieć problemu. Mimo to pewien niepokój w sercu matki pozostaje zawsze. Zastanawiałam się jak będzie miała na imię jej najlepsza koleżanka, z kim usiądzie w ławce, jak będzie miała na imię jej wychowawczyni. Myślałam także o nauce, zastanawiałam się, jak poradzi sobie z czytaniem, pisaniem i czy będzie umiała liczyć w głowie równie szybko, co jej tata. Minął rok, większość obaw okazała się bezpodstawna, za chwilę Tosia rozpocznie naukę w drugiej klasie i z niepewnego, trochę zagubionego pierwszaka zmieni się w rezolutną drugoklasistkę. Czas pędzi nieubłaganie, jak wiele zmienił ten rok uświadomiłam sobie porządkując książki w jej pokoju. 


Dopiero co czytała (i to z trudem) proste zdania i wyrazy, a ja ani się obejrzałam, a ona pochłania całe książki! Ogromna w tym zasługa serii "Czytam sobie" z wydawnictwa Egmont, która krok po kroku wprowadza dzieci we wspaniały świat samodzielnego czytania. Tytułów na każdym poziomie jest wiele, książki piszą najlepsi polscy pisarze, a ilustracje tworzą najwybitniejsi rysownicy. Nic tylko czytać i się zachwycać! Do dobrze znanych nam (a przede wszystkim Tosi) tytułów cały czas dołączają kolejne, ostatnie pojawiły się na rynku wydawniczym trzy nowości! Jedna na poziomie 1 i dwie na poziomie 2. 

Tematyka książek jest jak zwykle różnorodna, więc jest w czym wybierać i każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Na najmłodszych czeka Rekin Nudojad, który wyrusza w podróż po morskich głębinach. Nie może liczyć na niczyją pomysł, bo wszyscy, których zna są akurat zajęci i młody rekin musi radzić sobie sam. Niestety wpada w kłopoty, na szczęście, z dość niespodziewanej strony, przychodzi pomoc...





Pomocą służy również bohaterka drugiej nowości z serii "Czytam sobie". Nelka, bo o niej mowa, znajduje na ulicy psa. Zwierzak jest głodny i przestraszony. Po jego właścicielu nie ma w okolicy śladu. Cóż zrobić? Nakarmić, uspokoić, a potem... Oczywiście przygarnąć! Jednak na to potrzebna jest zgoda rodziców, a to już takie łatwe nie jest... Uważajcie czytając tę książkę z dziećmi, bo potem będą Wam wiercić dziurę w brzuchu z powodu psa;)







Była książka o zwierzętach, książka o rówieśniczce czytelników, czas na... mitologię! Na dodatek mitologię skandynawską! Zofia Stanecka wzięła na warsztat historię Thora. Dzieci przeczytają fascynująca opowieść o kłótliwych bogach i dowiedzą się, jak coś tak złego, jak kłótnia można przekuć w coś dobrego. Ale co dokładnie się wydarzyło musicie sprawdzić sami. Ja na przykład nie wiedziałam, skąd wziął się miecz Thora. A teraz już wiem! I Wy również macie szansę się dowiedzieć.





Trzy tytuły, trzech autorów, trzech ilustratorów. Doskonałe historie, świetnie ilustracje, fantastyczna przygoda dla początkujących czytelników. Duże litery, odpowiednio dobrane słowa i zrozumiałe zdania. Świetna lektura na kończące się lato i nachodzącą jesień. Satysfakcja małych czytelników gwarantowana, a to pierwszy i najważniejszy krok do tego, żeby w przyszłości czytać dużo i chętnie!


seria "Czytam sobie"
Rekin Nudojad
Rafał Witek
ilutracje Joanna Rusinek

Nelka i piesek Fafik
Dorota Łoskot-Cichocka

Thor i Loki 
Zofia Stanecka
ilustracje Magda Kozieł-Nowak

EGMONT, 2018

"Misia i jej mali pacjenci. Wyjazd na Mazury" (Wydawnictwo Zielona Sowa)

Są bohaterowie literaccy, z którymi zżyliśmy się tak mocno, że każdy nowy tom opowiadający o ich przygodach jest dla nas, jak długo wyczekiwana wizyta dobrego przyjaciela. Tak właśnie jest z Misią, małą panią weterynarz z książek Anieli Cholewińskiej-Szkolik.


Misię znamy od ponad roku i już pierwsze części książek o jej przygodach przekonały nas, że są to wspaniałe opowieści dla wszystkich miłośników zwierząt i dobrze napisanych historii. Najnowszy tom całkowicie to potwierdza. Razem z Misią i jej dziadkami ruszamy na Mazury. Cisza, spokój, lasy, jeziora, wspaniała babcia i ukochany dziadek. No, i oczywiście Popik, nieodłączny towarzysz Misi. Przed nimi wyjątkowy czas i kolejne niezwykłe przygody. Przede wszystkim poznają nowych przyjaciół, pomogą małemu bobrowi, młodemu bocianowi, z opresji uratują jelenia. Misia zaprzyjaźni się z mieszkającą w okolicy Zuzią. Razem będą jeździć na rowerze i malować przepiękne krajobrazy. Z dziadkiem Misia wypłynie na jezioro podziwiać gwiazdy nocnym niebie. O tych i wielu innych wydarzeniach przeczytać można w książce Misia i jej mali pacjenci. Wyjazd na Mazury.



Książce wypełnionej ciepłem, wspaniałymi historiami i pięknymi ilustracjami. My czytałyśmy ją latem (co prawda nie ma Mazurach, ale nad Bałtykiem), jestem jednak pewna tego, że to lektura na każdą porę roku. Przygody Misi czyta się znakomicie, wszystkie dziewczynki (bo wydaje mi się, że to przede wszystkim one zaliczają się do grona fanów tej bohaterki) na pewno z zainteresowaniem poznają jej nowe przygody. Z tych książek dowiedzą się również sporo na temat zwierząt. Młoda pani weterynarz pomaga potrzebującym zwierzakom, a przy okazji ona i jej dziadek zdradzają wiele sekretów związanych z życiem ich podopiecznych. Wszystkie opowiadania uzupełniają przepiękne, bajecznie kolorowe ilustracje autorstwa Agnieszki Filipowskiej. Chyba każdy zgodzi się ze mną, że właśnie ona tworzy jedne z najpiękniejszych opraw graficznych do dziecięcej literatury. Piękne kolory, bajeczne krajobrazy i sympatyczni bohaterowie. Od tych ilustracji nie można oderwać wzroku, dlatego koniecznie pokażcie je swoim dzieciom. Na pewno będą zachwycone!




Misia i jej mali pacjenci. Wyjazd na Mazury
Aniela Cholewińska-Szkoli
ilustracje Agnieszka Filipowska
Wydawnictwo Zielona Sowa, 2018
wiek 4+

"Moje dwa kółka" (Wydawnictwo TADAM)

Lubię, kiedy książki mnie wzruszają i skłaniają do refleksji. Kiedy przywołują wspomnienia albo dotykają ważnych dla mnie sfer życia. Dotyczy to również książek dla dzieci, chcę, żeby one nie tylko rozwijały zainteresowania i poszerzały wiedzę Tosi, ale żeby uczyły ją także bycia dobrym, wrażliwym człowiekiem. Najnowsza książka przygotowana przez wydawnictwo TADAM doskonale się w moje oczekiwania wpisuje.


Na okładce dominują stonowanej szarości, najbardziej przełamuje je różowa czapeczka. Czapeczkę nosi na głowie biały stwór, który popycha jadącego na rowerze małego chłopca. Para jest dość nietypowa, ale wydaje się bardzo sympatyczna. Zanim zajrzałam do książki zastanawiałam się, co ich łączy. Wkrótce dowiedziałam się, że chłopiec i futrzana kuleczka w różowej czapce poznali się całkiem niedawno. Tak naprawdę poznali się na stronach tej książki. Chłopiec wyszedł z domu pojeździć na rowerze. Co prawda pogoda do tego nie zachęcała, ale może coś podopowiadało mu, żeby wyjść, że tego dnia spotka go coś wyjątkowego. I spotkało... Na jego drodze stanęła futrzana kuleczka na bardzo małym rowerku. Nowi przyjaciele wybierają się na przejażdżkę. Najpierw było bardzo miło, ale potem okazało się, że chłopiec nie może nadążyć za futrzaną kuleczką. Dlatego nowy przyjaciel odkręca od roweru chłopca dodatkowe kółka, ma mu to ułatwić przemieszczanie się. Niestety, jeździć na dwóch kółkach nie jest łatwo, trzeba nauczyć się utrzymywać równowagę, opanować hamowanie i przede wszystkim, uwierzyć w siebie. Nie jest to łatwe, chłopiec nie raz się przewróci, zedrze kolana, zapłacze i straci wiarę w siebie, ale potem... Co stanie się potem pozostanie dla Was tajemnicą do czasu, aż przeczytacie książkę Sebastiena Pelona.



Moje dwa kółka to niesamowita, bardzo subtelna i pełna ciepła opowieść o jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu każdego dziecka. Moment, w którym od dziecięcego roweru odczepiane są dodatkowe kółka to bardzo ważny etap na drodze do samodzielności. Czekają na niego zarówno dzieci, jak i rodzice. A kiedy w końcu nadchodzi wszyscy czują, że oto dokonało się coś wielkiego. Nie przyszło to łatwo, nie brakowało upadków, potrzebna była cierpliwość i odwaga, ale efekt końcowy wynagrodził wszystko, dziecko właśnie zrobiło wielki krok. Dzięki temu, że Moje dwa kółka opowiadają o trudnej drodze, która prowadzi do sukcesu, ta książka przyda się nie tylko w czasie nauki jazdy na rowerze. Przygody chłopca uczą, że droga do celu nie zawsze jest prosta, czasem natkniemy się na przeszkody, ale najważniejsze jest, żeby się nie poddawać.

Nauka jazdy na rowerze już za Tosią, ale ani przez chwilę nie miałam poczucia, że ta książka nie jest dla nas. Przed nią jeszcze wiele kroków milowych, wiele zmian i umiejętności, które będzie musiała opanować. Bohaterowie książki Moje dwa kółka uczą ją tego, że do celu warto dążyć, że przeciwności nie powinny nas zniechęcać. Tego uczy ta piękna, bardzo wyjątkowa książka. Bo nie jest to jedynie opowieść o rowerze, to poetycka opowieść o stawaniu się dorosłym i samodzielnym. To zbiór doskonałych i pięknych ilustracji oraz mądrych zdań dzięki którym łatwiej będzie dorastać.




Moje dwa kółka
Sebastien Pelon
tłumaczenie Ewa Balcer
Wydawnictwo TADAM, 2018

 

"Chłopiec, balonik i miś" (Wydawnictwo Egmont)

Kiedy myślę o bohaterach swojego dzieciństwa do głowy od razu przychodzi mi Kubuś Puchatek. Książka o jego przygodach jest jedną z najczęściej wspominanych przeze mnie lektur z czasów dzieciństwa. Bardzo lubiłam również wieczory, kiedy w telewizji pokazywana była bajka o jego przygodach. Minęło wiele lat, a ja nadal uśmiecham się na myśl o Kubusiu i jego przyjaciołach. Uśmiecha się również Tosia, bo i ona mieszkańców Stuwiekowego Lasu, dlatego bardzo ucieszyła się, kiedy dowiedziała się, że powracają z nowymi przygodami!


Do kina na film Krzysiu, gdzie jesteś? jeszcze nie dotarłyśmy (ale wybieramy się), ale historię, którą opowiada już znamy. Wszystko dzięki książce Chłopiec, balonik i miś. Rzecz dzieje się współcześnie, Krzyś jest dorosłym człowiekiem, który ma swoją rodzinę i własne problemy. Widzimy go na okładce, kiedy razem z Kubusiem Puchatkiem stoją na mostku. Jak to się stało, że mężczyzna trafił znowu do krainy swojego dzieciństwa? Pewnego dnia przyszedł tam przez dziurę w drzewie. Sprawił tym radość swoim przyjaciołom, którzy bardzo za nim tęsknili i cały czas liczyli na jego powrót. Wizytę Krzysia w Stuwiekowym Lesie wyobrażali sobie chyba nieco inaczej. Z małego chłopca nie pozostało nic, zmienił się fizycznie, ale przede wszystkim zmienił się wewnętrznie. Krzyś przestał wierzyć w Hefalumpy i Wuzle, teraz uważa, że są one wytworami wyobraźni. Tymczasem jego przyjaciele bardzo się hefalumpów boją. Ich obawy są całkowicie uzasadnione, bo oto znika Kubuś! Czyżby został porwany przez wielkiego i strasznego hefalumpa?

Już dawno ustaliliśmy, że pójdziemy do kina na film Krzysiu, gdzie jesteś? Po przeczytaniu tej książki czujemy się zachęcone jeszcze bardziej. Książka Brittany Rubiano udowodniła nam, że będzie to piękna opowieść o dzieciństwie, dorastaniu i dorosłości. O problemach, z którymi borykają się dorośli, których nie rozumieją dzieci, którymi nie chcemy naszych pociech obciążać. Tracimy czasem naszych bliskich, gubimy swoich przyjaciół. Nic nie sprawia nam przyjemności, bo głowę zaprzątają nam Ważne Sprawy, z którymi musimy się mierzyć, które pozbawiają nas wszystkich przyjemności. Chłopiec, balonik i miś to piękna opowieść o zachowywaniu równowagi i wielkiej przyjaźni. Przyjaźni, która przetrwała próbę czasu. O przyjaciołach, którzy zawsze są gotowi do pomocy.

Zazwyczaj ostrożnie podchodzę do nowych interpretacji klasycznych opowieści. Tej nie potrafiłam się oprzeć i dałam się porwać tej historii. Czytałam ją razem z Tosią i każda z nas znalazła w niej coś dla siebie. Każda była zachwycona, zarówno historią, jak i przepięknymi, subtelnymi ilustracjami. Stanowią one doskonałe uzupełnienie opowieści i sprawiają, że jeszcze trudniej się tej książce oprzeć. Nie opierajcie się, więc i wybierzcie się do Stuwiekowego Lasu... Czeka tam na Was niezwykła przygoda.






Chłopiec, balonik i miś
Brittany Rubiano
ilustracje Mike Wall
tłumaczenie Adrianna Zabrzewska
Egmont, 2018

Nasz patronat: "Wesoła wędrówka przez jednakie słówka" (Wydawnictwo Alegoria)

Czekałam na dzień, w którym Tosia nauczy się czytać. Ot, taki powód do dumy, że moja trzylatka (ewentualnie czterolatka) umie czytać. Usłyszałam wtedy o czytaniu globalnym i próbowałam zachęcić do niego Tosię. Ona jednak zupełnie nie miała na to ochoty, lubiła, kiedy jej się czytało i sprawiała wrażenie, jakby umiejętność samodzielnego składania liter nie była jej do niczego potrzebna. Porzuciłam więc pomysł, żeby nauczyć ją czytać szybciej, niż będzie na to gotowa. Dopiero jako pięciolatka zainteresowała się czytaniem.


Sięgnęłam wtedy po dostępne materiały związane z czytaniem globalnym. Korzystałam z tego, co miałyśmy w domu. Do większych zakupów zniechęcała mnie cena materiałów, nie wiedziałam jak długo będą nam potrzebne, a wydatek rzędu kilkudziesięciu, a nawet ponad stu złotych średnio mi się uśmiechał. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy nie miałam pewności, jak długo metoda globalna będzie nam potrzebna. Nie kupiłam niczego więcej, bo wtedy nie była dostępna jeszcze seria książek Wesoła wędrówka przez jednakie słówka. Są to dwie niedługie, nieduże i niedrogie książeczki przygotowane przez wydawnictwo Alegoria. W każdej z nich zestawiono ze sobą homonimy, czyli wyrazy, które wyglądają i brzmią tak samo, ale mają różne znaczenie. Znajdziemy tu więc golf, który może być swetrem, sportem i marką samochodu. Jest pióro ptasie i pióro, które służy do pisania. Bałwan lepiony ze śniegu i bałwan na morskich falach. Takich par i trójek wyrazów jest w tych książeczkach znacznie więcej. Każde ze słów zostało uzupełnione dużym i kolorowym obrazkiem. Duży i wyraźny jest również napis, dzięki temu dzieci szybko i łatwo będą mogły zapamiętać wygląd wyrazu oraz jego znacznie. A oto przecież w metodzie globalnej chodzi.




Dla kogo jest ta książka? Na pewno dla rodziców, którzy chcą żeby ich dzieci zrobiły pierwszy krok w świat samodzielnego czytania. Jeśli Wasze dziecko zaczyna przejawiać zainteresowanie literami i tym, jak powstają z nich wyrazy, możecie śmiało te książeczki kupić. Czegoś na pewno się nauczą, bo Wesoła wędrówka przez jednakie słówka to książka nie tylko do nauki, ale również do oglądania. Kolorowe ilustracje wpadną w oko i spodobają się nawet najmniejszym dzieciom. Ot, idealna realizacja postulatów, żeby łączyć przyjemne z pożytecznym i łączyć zabawę z nauką.

Wesoła wędrówka przez jednakie słówka
Maria Trojanowicz-Kasprzak
ilustracje Anna Jamrożkiewicz
Wydawnictwo Alegoria, 2018


http://www.wydawnictwo-alegoria.pl/

"Piosenka Pajączki" (Wydawnictwo Prószyński i S-ka)

Są ludzie, którzy raz spotkani bardzo wpływają na nasze życie. Są wydarzenia, których nawet nie podejrzewamy o to, jak bardzo wszystko zmienią. Bo czasem nawet to, co pozornie nieważne może mieć na nas lub nasze życie ogromny wpływ. Bo czy ktoś podejrzewałby, że jeden maleńki pająk może zmienić życie człowieka? 


Wyszomir Nataniel Dułański stracił rodziców w bardzo młodym wieku.  Zostali oni pożarci przez lwa, kiedy próbowali udowodnić, że jego ryk jest gorszy od jego kłów. Chłopiec trafił pod opiekę mieszkającej w Australii ciotki Adelajdy. Ciotka opiekowała się nim czule i troskliwie. Chłopiec nie mógł narzekać na życie z nią, rozwijał swoje pasje i talenty. Wkrótce Wyszek został wynalazcą! Osiągnął olbrzymi sukces, zachwycił wszystkich i... zniknął! Dlaczego? Bo czuł niedosyt, bo chciał więcej, bo wierzył, że może stworzyć coś jeszcze lepszego, coś czego nikt przed nim nie wymyślił. Wynajduła (bo w niego zmienił się Wyszek Dułański) całkowicie zamknął się w swoim, wypełnionym wynalazkami świecie. Wydawało się, że już nic tego nie zmieni, aż na jego drodze stanęła maleńka Pajączka. Wynajduła przyglądał się jej dokładnie, zamknął w słoiku, słuchał piosenki, którą śpiewała tworząc pajęczą nić. W końcu o niej zapomniał... Aż w życiu Wynajduły pojawiła się mała dziewczynka i wtedy zmieniło się wszystko. Zdradziłabym Wam coś więcej, ale nie mogę, bo odebrałabym tej lekurze szczyptę magii, a tego robić nie chcę.



Czego chcielibyście nauczyć swoje dzieci? Ja chciałabym, żeby Tosia była dobrym człowiekiem, żeby umiała budować zdrowe relacje międzyludzkie. Ta książka właśnie tego uczy. Wynajduła wymyślił świat, który uznał za idealny i doskonały. Czy jego wyobrażenie było dobre? Czy miało szansę zapewnić mu szczęście? Nie, ale uświadomiły mu to dopiero Pajączka i Poppy. To one otworzyły mu oczy na to, że w życiu zachowane muszą być odpowiednie proporcje, że same wynalazki do niczego mogą mu się nie przydać, że potrzebuje jeszcze tego, co prawdziwe, związane z naturą.

Piosenka Pajączki wciąga i oplata jak pajęcza nić. Trudno się od niej oderwać. My przeczytałyśmy ją jednym tchem, tak bardzo interesowało nas to, co stanie się z bohaterami tej opowieści. A potem jeszcze długo o niej rozmawiałyśmy (skłania do tylko nie tylko treść, ale również pytania, które autor umieścił na końcu książki), długo oglądałyśmy niezwykłe ilustracje. Bo to książka wyjątkowa, o której zapomnieć się nie da i, którą bardzo cieszę się, że przeczytałyśmy.




Piosenka Pajączki
 Simon Longstaff
ilustracje Marc van de Griendt
tłumaczenie Xenia Wiśniewska
Prószyński i S-ka, 2018


Wydawnictwo ADAMADA i jego propozycje dla starszych czytelników

Odkąd pamiętam dużo czytałam. Mam jednak wrażenie, że obecnie czytam jeszcze więcej. Zwłaszcza książek dla młodzieży;) Odnoszę nawet wrażenie, że ludzie, z którymi jeżdżę autobusem przestali się już temu dziwić, a ja przestałam się z tym kryć. Bo kryć się nie warto, zwłaszcza wtedy, kiedy czytam tak dobre książki, jak te, o których chcę Wam dziś opowiedzieć.


Pierwsza z nich to podróż w przeszłość. Autor zabiera czytelników do średniowiecznej Skandynawii. Tytułowy bohater książki jest synem dzielnego wojownika Eryka. Chłopiec wiódł szczęśliwe życie, bo jego ojciec był "potężnym i nieustraszonym mężczyzną, a także najbogatszym panem w okolicy". Taki ojciec niczym nie powinien się martwić, a jednak miał powody do niepokoju. Oto jego syn Bjorn zamiast dawać ojcu powody do dumy, sprawiał mu raczej smutek. Bo Bjorn nie był ani tak odważny, ani tak dzielny, ani tak mężny, jak jego brat i ojciec. Dopiero kiedy chłopak stanął twarzą w twarz z prawdziwym niebezpieczeństwem okazało się, że i on może pomóc rodzinie. Bo gdyby nie Bjorn... Nie, tego oczywiście Wam nie zdradzę. Bądźcie jedna pewni, że jeśli w Waszym otoczeniu macie jakiegoś niezbyt pewnego, nieśmiałego chłopca, to właśnie lektura dla niego. Ta książka udowadnia, że siła nie zawsze kryje się w mięśniach, że czasem są w życiu takie sytuacje, że pomoc oferują nam osoby, których nigdy o to nie podejrzewaliśmy.




Bohaterka drugiej książki miała nieco trudniejszy start. Dziewczyna dostała od rodziców piękne imię i tu jej limit szczęścia się wyczerpał. Melody jest sierotą, odkąd jej rodzice zginęli w wypadku, dziewczyną opiekuje się babcia. Z nią Melody dogaduje się bardzo dobrze. Niestety nie omijają ich problemy, najbogatszy człowiek w mieście doprowadził babcię Melody do bankructwa. Dziewczyna chciałaby zrobić coś, żeby uchronić babcię i siebie przed przymusową wyprowadzką, niestety, wszystko wskazuje na to, że nie da się tego uniknąć. Aż pewnego dnia Melody idzie do sklepu z antykami i dostaje od jego właściciela piękny pierścień. Wkrótce okaże się, że pierścień ma magiczną moc, dzięki niej Melody i jej przyjaciel Roddy odnajdą tajemnicze jajo. Z niego wykluje się gryf... Czy to magiczne stworzenie pomoże Melody i jej babci? A może to Melody będzie musiała pomóc temu zwierzęciu?




Dwie zupełnie inne książki. Raczej różni adresaci, bo Bjorn Morfir zdecydowanie bardziej spodoba się chłopcom, a Gryfony. Znak Gryfa dziewczynom. Łączy je jednak to, że każda z nich opowiada interesującą, mądrą i wartościową historię. Historię, którą naprawdę warto poznać, przemyśleć i zapamiętać. Każdy znajdzie w tych opowieściach coś dla siebie. Miłośnicy historii chętnie zagłębią się w przygodach Bjorna, fani magii powinni sięgnąć w pierwszej kolejności po Gryfony. Prawda jest jednak taka, że bez względu na to, po którą książkę sięgną, świetną i wartościową lekturę mają gwarantowaną. Oby takich książek ukazywało się najwięcej, wtedy o losy czytelnictwa wśród młodych byłabym spokojniejsza.

Bjorn Morfir
Thomas Lavachery
tłumaczenie Natalia Wiśniewska

Gryfony. Znak gryfa
Michael Peinkofer
tłumaczenie Ryszard Turczyn

Wydawnictwo ADAMADA, 2018