"Detektyw Pingiwn i sprawa zaginionego skarbu" (Wydawnictwo Zielona Sowa)

Przeczytałyśmy już tyle książek detektywistycznych, że żadna nie powinna nas już zaskoczyć. A jednak! Bo detektywa, który byłby pingwinem jeszcze w naszej literackiej przygodzie nie było. Teraz już jest i wszystko wskazuje na to, że rozgości się na dłużej.


Początek historii jest dość smutny. Detektyw Pingwin boryka się z problemami finansowymi. Na tablicy wiszą rachunki, których jeszcze nie zapłacił, lodówka zaczyna świecić pustkami, a on? Ostatnie pieniądze wydał na kapelusz przebity strzałą i zestaw kolorowych muszek. Skarbonka opustoszała, jedyną szansą na jej wypełnienie jest nowe zajęcie, któremu chce poświęcić się Pan Pingwin. Dał ogłoszenie do gazety, w którym oferuje swoje usługi jako detektywa i poszukiwacza przygód. Interesująca praca, a do tego zarobek, który pozwoli napełnić brzuch rybnymi lub krabowym paluszkami. Brzmi dobrze, ale czy to się uda? Na pierwszy telefon nie musi długo czekać. Do Pingwina dzwoni Budyka Gnatek, właścicielka Muzeum Obiektów Extraondynaryjnych. Kobieta widzi w Detektywie Pingwinie ostatnią deskę ratunku. Chodzi o skarb... Przed laty w budynku muzeum miał go ukryć praprapradziadek Budyki. Kobieta o skarbie słyszała, ale zawsze uważała tę opowieść za rodzinną legendę i w istnienie kosztowności nie wierzyła. Dopiero listy, które zaczęła dostawać od siedzących w więzieniu braci O'Chuliganów uświadomiły jej, że skarb może istnieć naprawdę. Pan Pingwin i jego pomocnik pająk Colin ruszają do muzeum. Kiedy docierają na miejsce okazuje się, że budynek zarówno na zewnątrz, jak i w środku jest obrazem nędzy i rozpaczy. Na dodatek na drzwiach widnieje kartka informująca o tym, że muzeum jest zamknięte. Co tu się dzieje? Tego nasi bohaterowie muszą się dowiedzieć, nie będzie to takie proste, bo sprawa robi się coraz bardziej tajemnicza. Czy Pan Pingwin rozwiąże zagadkę, odnajdzie skarb, odbierze znaleźne i już nigdy nie będzie musiał się martwić zaległymi rachunkami? W książce, jak w życiu, łatwo nie jest...



Alex T. Smith zdążył już przyzwyczaić nas do tego, że pisze świetne książki, przy których nie można się nudzić. A jednak, zaskoczyła nas ta historia, zaskoczyła... W połowie opowieści wydawało nam się, że już wiemy, co i jak, a tu nagle, zaskakujący zwrot akcji! Uwielbiamy takie szalone i absolutnie nieprzewidywalne historie. Pan Pingwin zaskakiwał nas na każdym kroku. To świetna lektura dla wszystkich miłośników przygód i historii pełnych humoru. Ogromną zaletą tej książki, oprócz trzymającej w napięciu opowieści, jest duża czcionka. Dzięki niej dzieci w wieku wczesnoszkolnym mogą próbować czytać tę książkę samodzielnie. Tekstu na stronie nie ma wiele, do tego dochodzą jeszcze ilustracje. Te są równie zabawne, jak przygody Pana Pingwina. Interesująca jest w ogóle cała oprawa graficzna książki. Strony są nie tylko białe, ale również pomarańczowe albo szare. Tekst przeplatany jest fragmentami map, gazet albo plakatów. Dzięki temu lektura nie jest nużąca, a każda kolejna strona przynosi ze sobą jakieś zaskoczenie. Czego chcieć więcej? Następnych takich książek!





Zdradzę Wam jeszcze jeden sekret. Ta książka to pierwszy tom serii o przygodach Detektywa Pingwina! Kolejny ukaże się w październiku tego roku, a jego akcja toczyć się będzie na pokrytej śniegiem górze.



Detektyw Pingwin i sprawa zaginionego skarbu
Alex T. Smith
tłumaczenie Piotr W. Cholewa
Wydawnictwo Zielona Sowa, 2018
wiek 6+


Komentarze

  1. Mamy ja w domu i jeszcze nie zaczęliśmy czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Detektyw Pingwin może byc świetny i porusza bardzo potrzebne zagadnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znamy tej ksiażki, ale wnioskując po Twojej recenzji, świetnie się u nas sprawdzi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To już wiem o jakiej książce mówiła mi moja córka ostatnio że koleżanka jej polecala 😉

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam wydawnictwo ,,Zieloną Sowę" i większość książek jakie czytałam w dzieciństwie i dla dzieci wspominam bardzo dobrze. Ta wydaje się świetną przygodą dla dużych i małych :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejna fajna książka do wpisania na listę

    OdpowiedzUsuń
  7. No i kolejna super książka detektywistyczna, którą pokazujesz! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam, ale to pewnie dlatego, że wyrośliśmy z takich książeczek, a tak bym czasem padła na łóżko i poczytała maluchom jak za dawnych dobrych lat. No może nie takich dawnych ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam spore zaległości w literaturze dziecięcej, choć nowe pozycje pojawiają się u mnie (u nas) na bieżąco. Ale nie da się przeczytać wszystkiego!

    OdpowiedzUsuń
  10. Joanna Skrzypek14 kwietnia 2018 09:28

    Detektyw pingwin to coś dla mnie i mojej córki, lubimy pingwiny a jak rozwiązują zagadki to jeszcze lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ech nie ma to jak pingwiny, są sławne ;-))

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo fajna pozycja dla dzieci, ale nie tylko. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Fantastyczna pozycja dla ciekawskich dzieci. Cudnie zapakowana

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja znam tylko detektywa Łodyge, ale ten Pingwin tez wydaje się ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz