Środowe recenzje: Na grzbiecie Sigge

Chyba każda dziewczynka ma w swoim życiu taki czas, kiedy marzy o tym, żeby nauczyć się jeździć konno. U mnie trwało to na tyle długo, że te marzenia się spełniły. Teraz o nauce jazdy konnej marzy Tosia. Ale zanim wybierzemy się do stadniny chciałam jej uświadomić, że konie to nie tylko przyjemność związana z galopowaniem w terenie, ale również obowiązki, czyli opieka nad koniem, na którym się jeździ. W związku z tym sięgnęłyśmy po książki...


Kiedy w moje ręce trafiła seria o Sigge myślałam, że będzie opowiadać albo o, wspomnianym przeze mnie wcześniej, wietrze we włosach albo po prostu o przygodach konia. Byłam, więc bardzo zaskoczona, kiedy okazało się, że mam przed sobą pierwsze części serii, której bohaterami są nie tylko kuce szetlandzkie, ale także dziewczynki, które uczą się na nich jeździć i ich instruktorka. Głównymi bohaterami tych książek są Sigge i Elina. On - biały kuc szetlandzki, ona - uczennica drugiej klasy szkoły podstawowej. W dniu, w którym ją poznajemy właśnie idzie do szkoły na rozpoczęcie roku. Czeka ją wiele zmian, bo jej dotychczasowa wychowawczyni zaszła w ciążę i klasa będzie miała nową panią. Elina bardziej, niż rozpoczęcie roku przeżywa jednak coś innego, już za kilka dni rozpocznie naukę jazdy konnej. Marzyła od tym od dawna, ale w klubie jeździeckim PSIKUS nie było wolnych miejsc. Teraz już są i Elina oraz jej trzy koleżanki rozpoczną naukę. Wszystkie są bardzo podekscytowane. Na pierwszych zajęciach oprócz nich i instruktorki pojawiają się również cztery starsze dziewczynki. To one będą im pomagać w nauce. Bo Elina i jej koleżanki muszą nie tylko nauczyć się jeździć konno, ale również opiekować się końmi. Będą je czyścić, karmić i siodłać. Ale będą oczywiście również jeździć. Oprócz jazd na ujeżdżalni, będą również wyjazdy w teren. Będzie nawet piknik w lesie! Niestety, niektóre sprawy nie będą układały się po myśli naszych bohaterów. Tytułowy bohater serii Sigge zrani się w nogę i zachoruje. Ku rozpaczy Eliny, trafi do kliniki weterynaryjnej, w której spędzi długi czas. Dziewczynka będzie załamana, po pierwsze nie ma ochoty jeździć na innym koniu, po drugie martwi się o swojego ulubieńca, któremu powrót do zdrowia zajmuje bardzo dużo czasu. Na szczęście, pod troskliwą opieką weterynarzy, Sigge wraca do zdrowia, ale Elina nie będzie mogła od razu na nim jeździć...

Książki o klubie jeździeckim PSIKUS powinno przeczytać każde dziecko, które marzy o rozpoczęciu przygody z końmi. Autorzy udowadniają, że jazda konna to naprawdę ogromna przyjemność, ale również duży obowiązek, z którego, jeśli chce się jeździć konno, trzeba się sumiennie wywiązywać. Kolejne rozdziały wypełniają zasady obowiązujące jeźdźców. Dziewczynki, które przychodzą na lekcje, mają lepsze i gorsze dni. Nawet tym starszym zdarza się obrazić albo niechcący sprawić przykrość młodszym. Podobnie jest z końmi, którym zdarza się ponieść jeźdźca po ujeżdżalni albo utrudniać osiodłanie.
 
Ta seria ma jeszcze jedną ogromną zaletę i nie jest ona związana z końmi. Przygody Eliny i Sigge to doskonała lektura dla wszystkich początkujących czytelników. Książka została w większości napisana krótkimi i prostymi zdaniami. Stosunkowo duża jest również czcionka, na wielu stronach pojawiają się również ilustracje. To wszystko sprawia, że każde dziecko (choć chyba przede wszystkim dziewczynki) przeczyta tę książkę z ogromną przyjemnością, a lektura nie sprawi mu kłopotu.  











Wszyscy kochają Sigge
Czwartki z Sigge

Lin Hallberg i Margareta Nordqvist
tłumaczenie Dorota Skowrońska
Wydawnictwo Mamania, 2017

 

Komentarze

  1. Świetna seria. My już czekamy na kolejne tytuły :) Michasia pochłonęła je "na raz" bo konno jeździ od dawna i uwielbia o nich czytać w wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne okładki, szkoda, ze w środku ilustracje są czarno-białe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna jest! Idealna dla nas choć młoda nie pała jakąś specjalną miłościa do koni to lubi takie historii a sposób w jaki jest wydana to duzy atut!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że te książki nie zostały wydane parę lat temu. Dwunastoletnia córka wydaje się na nie już za duża (choć konno uwielbia jeździć).

    OdpowiedzUsuń
  5. Super wpis. Warto było tutaj zajrzeć

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz