Jak żyć panie Wróblu? Jak żyć?!

Staram się nie wchodzić z butami w niczyje życie, ale sporo rzeczy mnie denerwuje. Nie lubię, kiedy ktoś wprowadza psy na osiedlowy trawnik, mając do dyspozycji niezagospodarowane tereny nieopodal. Nie lubię, kiedy ktoś dewastuje klatki schodowe albo przykleja gumę do siedzenia w autobusie. Staram się żyć tak, żeby żyć w zgodzie ze sobą, a jednocześnie nikomu nie przeszkadzać. Dlatego uczę Tosię, że są takie miejsca, w których nie krzyczymy i nie biegamy. Z drugiej strony widzę, że wielu osobom brakuje empatii, choćby minimalnego wyczulenia na potrzeby innych albo zwyczajnie, dobrego wychowania. Może chcieliby ułożyć świat według własnych zasad. Przykłady? Mam dwa, oba z ostatniego wyjazdu w góry.

Pierwsza miała miejsce w Bielsku-Białej. Jedną z rzeczy, które chcieliśmy zobaczyć był pomnik Reksia. Przy nim kręciło się kilkoro dzieci. Wyczekaliśmy do momentu, kiedy nieco się przerzedziło. Pstryknęłam Tosi jedno zdjęcie, a tu za nią czai się, na oko, pięćdziesięcioletnia pani i przepędza nie tylko moje dziecko, ale i te, które na chwilę nieco się oddaliły. Oniemiałam i nie do końca wiedziałam o co jej chodzi. Kobieta zrobiła sobie z Reksiem sesję zdjęciową i odchodzą powiedziała do odchodzącego z nią mężczyzny: "To są nasze czasy! Nasza bajka!". Serio?

Druga sytuacja wydarzyła się w Ustroniu, z wakacji sprzed trzydziestu lat pamiętam kąpiele w Wiśle i plażowanie na jej brzegu. Dlatego przygotowując się do wyjazd obiecywałam Tosi to samo. Kiedy dojechaliśmy na miejsce zobaczyliśmy wielu turystów na kocach. Taka plaża w centrum miasta. Każdego dnia gromadziły się nad Wisłą osoby spragnione cienia i ochłody. Aż pewnego popołudnia usłyszeliśmy za plecami: "Mnie to najbardziej denerwują ci ludzie na kocach. Tak tu ładnie, a oni wszystko psują!". Serio?

Podobnie było z bohaterem najnowszej książki Pana Poety. Jemu też wszystko przeszkadzało. Denerwowały go trele słowika, stukanie dzięcioła i krakanie kruka. Swoją dezaprobatę wyrażał odważnie, ale niezbyt grzecznie. Co przez niego przemawiało? Autentyczna niechęć do wszystkich ptaków? Potrzeba pobycia sam na sam w absolutnej ciszy? Trudno powiedzieć, ale w końcu pozostałe ptaki postanowiły z nim porozmawiać. Bo Wróbel stał się nie do zniesienia dla innych mieszkańców drzewa. Kto komu najbardziej przeszkadzał? Kto wprowadzał największe zamieszanie na drzewie? Oczywiście on, niepozorny, ale bardzo nerwowy Wróbel! Jaką radę usłyszał? To musicie sprawdzić sami! 


Pan Poeta po raz kolejny wkracza do świata dziecięcych problemów. Tym razem bierze na warsztat wieczne narzekactwo. Bo zarówno dzieciom, jak i dorosłym zdarza się być ciągle niezadowolonymi. Ja absolutnie takiej postawy nie popieram, więc będę czytać z Tosią tę książkę regularnie. A po lekturze zawsze znajdziemy jakiś temat do rozmowy. W końcu chyba nikt nie chciałby być postrzegany, jak główny bohater książki, prawda? 

Wróbel, co oćwierkał sąsiadów to druga książka z ptasiej trylogii autorstwa Pana Poety. Po Kurze, co tyła na diecie przyszedł czas na niezadowolonego Wróbla. Książka jest tak samo interesująca, jak pierwsza część. Jest humor, jest morał, są zapadające w pamięć rymy i znakomite ilustracje! O te ponownie zadbała Joanna Młynarczyk. Jej ilustracje są zabawne, kolorowe i miłe dla oka. Dzieciom na pewno się spodobają. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak w oczekiwaniu na opowieść o Kruku, przeczytać po sto razy książki o Kurze i  Wróblu. Co Wam również bardzo serdecznie polecamy:)







Wróbel, co oćwierkał sąsiadów
Pan Poeta
ilustracje Joanna Młynarczyk
Prószyński i S-ka 

 

Komentarze

  1. We wszystkim trzeba znać umiar... Niestety są ludzie którzy widzą tylko czarne i białe... Nawiązując jednak do książki to lubię jak są poruszane takie życiowe tematy... Ciekawe jaką radę otrzymał wróbel...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzyjcie do książki,tam wszystko się wyjaśni:)

      Usuń
  2. Ja czasami lubię sobie ponarzekać - ale bez przesady :) Trzeba we wszystkim zachować umiar, rozsądek i zdrowy dystans. Chociaż wczoraj miałam taką sytuację z jedną Panią, że już nie wytrzymałam i ją objechalam - i chyba nawet na blogu o tym napiszę.

    A książeczka śliczna - bardzo lubię takie ilustracje i pouczającą tematykę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma nic złego w narzekaniu raz na jakiś czas, przecież w życiu każdego z nas pojawiają się jakieś kryzysy.

      Usuń
  3. Ta pani od Reksia... aż chciałoby się powiedzieć "Reksiem ją, Reksiem!". I to chyba bardziej problem zawłaszczania przestrzeni i symboli, niestety, bardzo popularne ostatnio...
    Co do książeczek- dziękuję za inspirację, nie znałam ich.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kura co tuła na diecie? Ciekawa jestem treści.
    Niestety jesteśmy takim narodem, że z większości rzeczy będziemy niezadowoleni... Ale przeganianie dzieci, bo to bajka moich czasów to już przegięcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza, że Reksio jest naszym dobrem narodowym:)

      Usuń
  5. Najbardziej cenie właśnie takie bajki, które mają w sobie morał i nawiązują do prawdziwych ludzi( wyolbrzymiając ich zachowania, wady i zalety). Takie bajki bawią i uczą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Opisywana sytuacja z Wisły skojarzyła mi się z turystami u nas, którzy narzekają na tłumy i kolejki ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż za kolorowa książka, choć okładka na to nie wskazuje. ZACIEKAWIŁAM SIĘ BARDZO.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz