Bo dzieciństwo powinno być szczęśliwe. "Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo" (Wydawnictwo Bajka)

Wiedziałam, że to nie będzie łatwa lektura, ale aż takich emocji się nie spodziewałam. Ta książka naprawdę mną wstrząsnęła, a przed wybuchnięciem płaczem powstrzymało mnie chyba tylko to, że czytałam ją w autobusie.


Pamiętam, jak mając trzynaście albo czternaście lat po raz pierwszy przeczytałam Dziennik Anny Frank. Pamiętam emocje jakie budziła we mnie ta książka, a jednocześnie cały czas wiedziałam, że to opowieść o czasach, które minęły i nigdy nie wrócą. Myliłam się...

Kilka lat temu wybuchła wojna w Syrii, potem rozpoczął się konflikt na Ukrainie. Nie ma miesiąca, żebyśmy nie słyszeli o zamachach w różnych częściach świata. Nie jesteśmy, na szczęście, w centrum żadnego konfliktu, ale o każdym z nich słyszymy, widzimy zdjęcia, materiały filmowe w serwisach informacyjnych. Widzimy ludzi uciekających z krajów ogarniętych wojną, ryzykujących swoim życiem, żeby tylko dotrzeć do wybrzeży Europy. Widzimy dzieci, które zostają wydobyte spod gruzów w Aleppo. O takich właśnie dzieciach opowiada książka Grzegorza Gortata. Nie chcę streszczać jej fabuły, bo każdy powinien poznać ją sam. Poza tym wiem, że każde napisane przeze mnie słowo sprawiłoby, że ta historia mogłaby stracić swoją moc. Tego nie chcę. Historia syryjskiej sprawia, że z jednej strony do oczy cisną się łzy, a z drugiej strony w sercu rodzi się bunt. Bo tak być nie powinno! Dzieciństwo powinno być cudowne, a jakie może być dzieciństwo w Aleppo? Przepełnione strachem, pełne bólu i łez... Żadne dziecko w XXI wieku nie powinno tego doświadczyć.

Pamiętam, że czytając różne wspomnienia z czasów II wojny światowej dziwiłam się, że ci ludzie często toczyli w miarę normalne życia. Pamiętam, jak bardzo dziwiłam się widząc w biogramach znanych Polaków datę urodzenia przypadającą na czas okupacji hitlerowskiej. Dziwiłam się, że dzieci mogą się rodzić, kiedy nad głowami wybuchają bomby. Z bohaterami tej książki jest podobnie. Dzieci chcą się bawić, chcą się uczyć, snują plany na przyszłość, bawią się. Od rówieśników różni je jedynie strach, który rządzi ich życiem. Obawa przed tym, że ktoś je zobaczy, że usłyszy. Że tata nie wróci...
Nie przeczytałam jeszcze tej książki Tosi. Moim zdaniem jest na to za mała (wydawca adresuje tę książkę dla czytelników od 8. roku życia), ale kiedy zaczęłam ją czytać, a potem przygotowywałam się do pisania recenzji, Tosia zaczęła mnie pytać o czym jest ta książka. Opowiedziałam jej o nim swoimi słowami. Temat ją zasmucił, choć o tym, że gdzieś na świecie jest wojna, doskonale wie. Wysłuchała mojej opowieści o Moim cudownym dzieciństwie w Aleppo sama powiedziała, że jest na tę książkę za mała, ale jednocześnie od razu zaznaczyła, że kiedy urośnie będzie chciała ją przeczytać. Na razie obejrzałyśmy ilustracje Marianny Sztymy. Są równie smutne jak ta historia. Na wyklejce widzimy samoloty, wszystkie lecą w jednym kierunku. Jednak kiedy dokładniej się przyjrzymy, zauważymy, że jeden z nich leci w inną stronę. Ale to nie jest samolot! To ptak! Może gołąbek pokoju, który niesie nadzieję ludziom żyjącym w piekle... Ilustracje nie są zbyt kolorowe, dominują na nich zimne kolory. Na niektórych pojawia się czerwień, nie ma jej wiele, ale właśnie dlatego jej pojawienie się robi takie wrażenie. Tę książkę można opowiedzieć opierając się tylko na ilustracjach, bo składają się w piękną, spójną całość. Dlatego na razie tę książkę z Tosią obejrzałam, a za kilka lat mam nadzieję, że ją przeczyta, bo choć książka mówi o sprawach naprawdę trudnych, to poznać powinien ją każdy. Dzięki niej można zrozumieć tragedię tych ludzi. A jeśli już ją zrozumiemy będziemy mogli, oczywiście na miarę naszych możliwości, nieść pomoc. Zresztą pomagamy już przez sam zakup książki Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo, bo cały dochód ze sprzedaży zostaje przekazany Polskiej Akcji Humanitarnej na pomoc w Syrii.







Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo
Grzegorz Gortat
ilustracje Marianna Sztyma
Wydawnictwo Bajka, 2017
Wiek 8+

Komentarze

  1. Nie jestem fanką tego typu ilustracji ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam że też kiedyś nie mogłam sobie wyobrazić że podczas wojny rodziły się dzieci. Zastanawiałam się jak wyglądało dzieciństwo. Dopiero teściowa opowiedziała mi dokładnie o tym wszystkim, wiesz nie tak po książkowemu, bo wojne pamięta widząc ją oczami dziecka, ale wspomnienia równie wzruszające.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie, z Twojej recenzji wynika, że nasze dziewczynki sa zdecydowanie za male na tą ksiażkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie! Ale warto kupić ją na przyszłość.

      Usuń
  4. Sporo słyszałam o tej książce i bardzo jestem jej ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka może być nie do końca zrozumiała dla małych dzieci, jednak ja chętnie bym ją przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na razie czytałam ją sama, na Tosię przyjdzie czas.

      Usuń
  6. Nie znam tej książki ale powiem ci, że bardzo fajne klocki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mają już prawie pięć lat, a Tosia cały czas się nimi bawi;)

      Usuń

Prześlij komentarz