I znowu problem! Co kupić na Dzień Dziecka? Proponujemy Klocki Blocki:)

Odkąd wróciłam do pracy (a minęło już pięć lat) zmagam się z wyrzutami sumienia. Dziesięć z dwudziestu czterech godzin spędzam poza domem, z dala od dziecka. Bardzo rzadko odbierałam ją ze żłobka,  bardzo rzadko odbieram ją z przedszkola. Weekendy są zbyt krótkie, żebyśmy zdążyły zrobić wszystko, co chciałabym z nią zrobić. W pewnym momencie wpadłam w dziki szał usilnego kupowania jej nowych zabawek, książek i różnych gadżetów. Codziennie przynosiłam do domu coś nowego, co miało w jakimś stopniu wynagrodzić Tosi fakt, że musiała tyle czasu spędzić beze mnie. Oczywiście te prezenty bardziej były potrzebne mi, niż Tosi. Ale kupowałam je tak długo, że mąż zaczął na mnie krzywo patrzeć, a Tosia stojąc na klatce schodowej dopytywała się, co jej kupiłam... Błędne koło. W końcu, nawet nie wiem kiedy przestałam przynosić jej prezenty. Kilka dni narzekała, ale potem przestała o nie pytać. Zdarza mi się nadal jej coś przynieść, ale nie jest to zjawisko regularne. Ale jest jedna rzecz, którą po powrocie do domu staram się jej dać zawsze. To czas! 

Nie odzyskam ośmiu godzin spędzonych w pracy. A doliczając do tego dojazd i zakupy, wychodzi około dziesięciu godzin bez dziecka. Tosia kąpie się około 19, przed 20 już śpi, więc zostają nam dwie godziny, które chcemy spędzić jak najbardziej efektywnie. Co wtedy robimy? Czytanie książek najczęściej zostawiamy sobie na wieczór, więc poświęcamy ten czas na zabawę. Ulubionymi zabawkami Tosi są odkąd pamiętam figurki. W ostatnim czasie figurki ulubionych bohaterów, zastąpiły figurki z klocków. Tosia nie bawi się klockami jak wiele dzieci. Ona buduje raz korzystając z instrukcji i potem powstała budowla służy jej do zabawy, w której może tworzyć historie. Dlatego poszukując klocków dla niej zawsze wybieramy duże zestawy, z których powstają sporych rozmiarów obiekty. 


Jeszcze kilka tygodni temu Tosia niezbyt chętnie brała udział w budowaniu. Składanie kilkuset klocków w jedną całość chętniej zrzucała na nas, sama od razu wyciągała z pudełka figurki i bawiła się nimi. Wszystko zmieniło się kilka dni temu, kiedy w jej ręce wpadły dwa nowe zestawy znanych nam już wcześniej KLOCKÓW BLOCKÓW. Zmieniło się, a ja już od pierwszej minuty żałowałam, że się zmieniło;) Nie dlatego, że polubiłam zabawę klockami i byłam rozczarowana, że teraz Tosia chce budować sama. Powód był zupełnie inny. Pierwszy zestaw, W stadninie układała cały wieczór, mieliśmy nadzieję, że uda się przełożyć to na rano (zwłaszcza, że dostała je do rąk na początku długiego weekendu i było przed nią kilka wolnych dni), ale nasz plan się nie powiódł. W piżamie, wykąpana i  pachnąca składała kolejne klocki, tak długo, aż nie złożyła całego zestawu. Z drugim, czyli Latarnią morską było jeszcze gorzej. Tosia obudziła się przed drugą w nocy, przyszła do naszego łóżka i zażądała towarzyszenia jej przy układaniu klocków. Poczuliśmy się jak rodzice niemowlaka, któremu noc pomyliła się z dniem... Zasnęła po dwugodzinnym przekonywaniu jej, że środek nocy nie jest odpowiednią porą na układanie klocków. Wstała o szóstej i wtedy nie było już odwrotu. Musieliśmy opuścić ciepłe łóżko, usiąść na dywanie w pokoju Tosi i asystować przy budowaniu najprawdziwszej latarni morskiej.









Ale nie żałuję ani minuty spędzonej z nią i KLOCKI BLOCKI. Układała je z ogromnym zacięciem, a każdy wyłaniający się kształt sprawiał jej tyle radości, że byłaby zła, gdybym nie mogła jej obserwować. Budowanie latarni zajęło Tosi cały dzień, ale niemal wszystko zrobiła sama.  Musieliśmy jej pomóc jedynie przy dokładnym łączeniu niektórych klocków, bo miała na to za mało siły.

KLOCKI BLOCKI znamy od dawna, ale do tej pory kupowaliśmy mniejsze zestawy. Tak naprawdę ja kupowałam, próbując zagłuszyć te swoje matczyne wyrzuty sumienia. Nie zastanawiałam się nad tym czy one różnią się, czy nie od znacznie droższych klocków z innych firm. Dopiero teraz zaczęłam im się lepiej przyglądać. W zasadzie nie mogę im wiele zarzucić. Instrukcja jest przejrzysta i zrozumiała. Klocki są starannie wykonane i bardzo kolorowe. Figurki, jak dla mnie, mogłyby mieć dziurki w nogach, które ułatwiłyby sadzanie je na krzesełkach itp. Tosi nie przeszkadza to w ogóle, bawi się nimi i nie dostrzega w nich żadnych wad. Jest jedna rzecz, która mogłaby zostać udoskonalona. Klocki w pudełku znajdowały się w trzech albo czterech woreczkach, niestety, żeby zacząć budowanie trzeba było otworzyć je wszystkie. Lepiej byłoby, gdyby kolejny woreczek otwierało się dopiero po wykorzystaniu wszystkich klocków z poprzedniego. Pewnie wprawni budowniczowie nie będą mieli problemów z ogarnięciem takiej ilości klocków. Ale Tosia na początku wydawała się nieco bezradna, kiedy spoglądała na dwieście albo trzysta dość podobnych klocków. Na szczęście jakiś czas temu, chcąc ją zachęcić do rozpoczęcia przygody z budowaniem z klocków, tata prosił ją, żeby zanim zaczną realizować kolejny punkt z instrukcji, wyciągała z leżących na podłodze klocków, te które będą im potrzebne. Tosi bardzo się to zajęcie spodobało i doskonale je zapamiętała. Dlatego teraz budując samodzielnie, robiła to samo. Budowała zawzięcie, robiąc sobie przerwy na posiłek i ulubioną bajkę (tak, tak moje dziecko ogląda bajki). Z efektu jest bardzo zadowolona, traktuje te budowle jak najcenniejsze skarby. To jednak prawda, że jeśli dziecko zrobi coś samodzielnie ma to dla niego znacznie większą wartość. I od tygodnia bawi się nimi codziennie. 
Koń zamieszkał w stajni, do której jeden z ludzików regularnie przywozi siano. Kiedy już się naje może skakać przez przeszkody albo spacerować po trawie.
Tymczasem na szczycie latarni morskiej pali się światło (bo jeden z klocków ma wbudowaną maleńką żarówkę) i ciągle ktoś czuwa nad bezpieczeństwem pływających po morzach i ocenach. Mała łódka wypływa w rejs w poszukiwaniu wielkich skarbów i niezwykłych morskich stworzeń. 
Tosia coraz częściej bawi się sama w swoim pokoju, KLOCKI BLOCKI stoją właśnie tam. Lubię wtedy po cichu podejść do drzwi i obserwować jej zabawę. Bo zdarza jej się już nas do zabawy nie zapraszać... Teraz nawet z budowaniem z klocków radzi sobie sama.





Na dodatek zaznaczyła już na pudełku kolejne zestawy KLOCKÓW BLOCKÓW, których chce stać się posiadaczką. To chyba najlepiej świadczy o tym, że naprawdę jej się one spodobały;) A my mamy już z głowy poszukiwanie inspiracji prezentowych na Dzień Dziecka!


Komentarze

  1. Fajnie, że jej się spodobały :)
    Mnie te 10godzin poza domem zatrzymało w domu i nie wróciłam do pracy! Przerażało mnie to, że będe widziec córke tylko 2h dziennie :(

    OdpowiedzUsuń
  2. No, właśnie, dopiero co był zajączek, a już nowe prezenty trzeba kombinować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale potem trochę spokoju, u nas do września, czyli do urodzin!

      Usuń
  3. Dusia uwielbia klocki typu lego... Czasem tylko buduje a czasem właśnie potem bawimy się odtwarzając różne scenki, historyjki. Ma i takie oryginalne i również z innych firm ale Klocków Blocków akurat jeszcze nie posiada :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo brakowało takich klocków- dobrej konkurencji Lego na rynku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale czas szybko płynie - Dzień Dziecka tuż, tuż. Moje pociechy uwielbiają klocki, choć powoli zaczynają z nich wyrastać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli z tego też się wyrasta... I potem wraca, kiedy ma się dzieci:)

      Usuń
  6. Klocki to zawsze wspaniały prezent. Przeważnie dzieciaki uwielbiają je układać, a doskonale stymulują rozwój na wielu płaszczyznach. Fajne wyglądają te Klocki Blocki :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz