Obcy... "Wędrowne ptaki" (Prószyński i S-ka)

Każdy przynajmniej raz w życiu boryka się z problemem bycia obcym. Trafiamy do nowej szkoły, nowego miejsca pracy albo miejscowości. Musimy nawiązywać nowe kontakty, zawierać nowe znajomości. Jednym przychodzi to łatwiej, inni potrzebują więcej czasu. Dużo zależy również od środowiska, w które próbujemy wejść. Co trzeba zrobić, żeby poczuć się jak u siebie, żeby znaleźć własne miejsce na ziemi?


W kwietniu w lesie pojawiają się wędrowne ptaki. Miejscowi przyglądają się im z zainteresowaniem. Wędrowne ptaki mówią w innym języku, dlatego niektórzy się z nich śmieją. Mijają dni i tygodnie, w tym czasie ptaki zbudowały własne gniazda i poznawały okolicę.
Śpiewały na ulicach, ćwierkały na dachach,
uciekały przed niebezpieczeństwem,
płakały, śmiały się, jadły i piły,
sprzeczały się i godziły.
Wtedy zrodziła się również bardzo piękna przyjaźń między Łukaszem i Paulinką. Ona niedawno przyleciała do lasu, on był tam od dawna. Z każdym dniem rozumieli się coraz lepiej i coraz łatwiej ze sobą rozmawiali. To był piękny czas, byli spokojni i szczęśliwi. Siedzieli razem na trawie i patrzyli w niebo. Tak wyglądało lato, a potem przyszła jesień. A Paulinka była coraz smutniejsza. Aż w końcu oznajmiła Łukaszowi, że musi lecieć. Ona i jej towarzysze są wędrownymi ptakami i nigdzie nie mogą zostać na dłużej. Paulince trudno było się z tym pogodzić, nie chciała nigdzie lecieć, chciała zacząć chodzić do szkoły i zobaczyć śnieg. Ale nie mogła, bo były już kiedyś wędrowne ptaki, które chciały zostać w jednym miejscu.
Ale kiedy przyszła zima
i zaczęło brakować jedzenia, ludzie powiedzieli:
"Dlaczego mielibyśmy się dzielić naszymi zapasami?
Wy nie jesteście stąd.
Wracajcie na południe!"
Paulinka nie chciała lecieć, ale bała się zostać, wiedziała, że może zamarznąć, jeśli nikt jej nie pomoże. Na szczęście w ich życiu pojawiła się pewna kobieta, ona już kiedyś pomogła innym wędrownym ptakom. Dała Paulince i Madame Petrowej ciepłą odzież, poczęstowała je zupą i kawą zbożową. Ta kobieta znała prawdę. Wiedziała, że ludzie często boją się obcych. Dlatego nie chcą się z nimi niczym dzielić ani nawet zbliżyć się do nich. Ona się nie bała, chciała pomóc i Łukasz też chciał pomóc. Dzięki nim Paulinka zobaczyła śnieg... 

Czasem trudno uwierzyć, że taka niezbyt kolorowa książka wzbudzi w dziecku zainteresowanie. Sama podchodzę do nich sceptycznie, bo wiem, że Tosia bywa wybredna. Ale tym razem nie musiałam jej zachęcać. Coś ją w tej książce zahipnotyzowało, coś skupiło rozbiegane spojrzenie i pozwoliło poświęcić czas lekturze. Co to było? Nie umiem jednoznacznie powiedzieć. Może ilustracje? Które choć są brązowo-beżowe, są również niebywale piękne. Może papier szeleszczący pod palcami? A może pięknie zapisany na okładce tytuł? Naprawdę nie wiem, ale też trudno było mi się od tej książki oderwać. Jest piękna, a przy tym bardzo refleksyjna i pełna mądrości. W ostatnim czasie książek podejmujących problem tolerancji nie brakuje. Niestety często tego typu książki kipią nadmiernym dydaktyzmem albo ocierają się o banał. Tutaj tak nie jest. Opowieść o ptakach szukających własnego miejsca Ta piękna, metaforyczna książka to doskonała lekcja tolerancji dla wszystkich. Tak łatwo oceniamy, odrzucamy, ranimy słowami. Nie chcemy wśród nas obcych, boimy się ich. Może po przeczytaniu tej książki ktoś zastanowi się choć chwilę, zanim odmówi pomocy drugiemu człowiekowi. Tego życzę sobie i Wam. Wtedy na pewno będzie żyło nam się łatwiej!







Wędrowne ptaki
Michael Roher
tłumaczenie Krystyna Bratkowska
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2017
Wiek 5+

Za książkę dziękuję

Komentarze

  1. Młoda nie zawsze lubi książkę, gdy jest w niej tak mało tekstu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest, kiedy opanuje się sztukę czytania:)

      Usuń
  2. Fajnie, że nie tylko obrazki zwracają uwage Dziecka ale ważna jest też treść. A tu dodatkowo przekazuje ważne wartości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna, mądra, wspaniała książka, nawet nie sądziłam, że wywoła we mnie tyle emocji, a i dzieciom bardzo się spodobała, mieliśmy o czym rozmawiać przez dłuższy czas. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonały pretekst do rozmowy. Powinno się ją czytać w szkołach i przedszkolach.

      Usuń
  4. Myślę, że to książka nie tylko dla najmłodszych dzieci. Dorosłych również zmusza do myślenia. A całą rodzinę zaprasza do wspólnej dyskusji. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie się te ilustracje niezbyt podobają, takie jakieś melancholijne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, są melancholijne, ale doskonale pasują do treści. Nie wyobrażam sobie tej książki z innymi.

      Usuń
  6. Z nieba mi spadasz tym postem, bo ciekawa byłam tej pozycji, ale tym razem coś nie do końca mi leży...chyba ilustracje nie przemawiają do mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ilustracje dobrze oddają treść tej książki, choć wielu mogą się nie podobać. Ja też miałam wątpliwości, ale Tosia je zaakceptowała.

      Usuń
  7. Ja lubię takie ilustracje - jesienne, trochę melancholijne :) Może nie ta pora roku, ale mi kojarzą się z zimowymi wieczorami pod kocem, kiedy przytuleni z synem czytamy książeczki :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz