Najlepsze książki 2017 roku

To był dobry rok. Ukazało się mnóstwo fantastycznych książek dla dzieci. Było o czym pisać. Mam nadzieję, że za rok będzie podobnie, a może nawet jeszcze lepiej:) Z trudem, ale wybrałam 10 najciekawszych książek dla młodych czytelników. Wybór nie był łatwy. Wybierałam tylko spośród książek, których recenzje pojawiły się na blogu. Gdybym miała wybierać z tych, które jeszcze czekają na recenzję byłoby mi jeszcze trudniej. 

Oto 10 naszych ulubionych książek, które ukazały się w 2017 roku. Kolejność alfabetyczna, bo wszystkie są równie wyjątkowe!

 Co robi język za zębami? Agata Hącia, ilustracje Maciej Szymanowicz, PWN


Książka Co robi język za zębami? powinna trafić w ręce każdego nauczyciela. Ba! Powinna trafić do każdego domu i każdy powinien tę książkę przeczytać. Język to ogromna wartość, której zupełnie nie szanujemy. Zaśmiecamy go obcymi wyrazami, choć mamy swoje, które doskonale oddają to, o czym mówimy. 
 Całą recenzję można przeczytać tutaj (KLIK)
Damy, dziewczyny, dziewuchy Anna Dziewitt-Meller, ilustracje Joanna Rusinek, Wydawnictwo Znak



Anna Dziewit-Meller opisała kilkanaście wyjątkowych kobiet, każda z nich czymś innym zasłużyła się dla naszej historii, nauki albo społeczeństwa. Każdą z bohaterek narysowała Joanna Rusinek, na urokliwych, prostych, czarno-białych grafikach zobaczyć można ich uśmiechnięte, skupione albo zamyślone twarze. 
 Całą recenzję można przeczytać tutaj (KLIK).

Elementarz w podskokach
 Małgorzata Swędrowska, Agnieszka Frączek, 
ilustracje Ewa Poklewska-Koziełło, Agnieszka Żelewska,
Centrum Edukacji Dziecięcej 
 


Elementarz w podskokach to najlepsza tego typu pozycja dostępna na polskim rynku wydawniczym. Jeśli macie w domu przedszkolakach albo ucznia pierwszych klas szkoły podstawowej, nie wahajcie się ani chwili. Ta książka to absolutny hit!
Całą recenzję można przeczytać tutaj (KLIK).

 Gabinet anatomii Kate Davies, ilustracja Carnovsky, 
tłumaczenie Emilia Oziewicz i Tina Oziewicz,
Wydawnictwo Dwie Siostry


Ta książka nie puszcza oczka do czytelnika, niczego na siłę nie upraszcza, tłumaczy zawiłości funkcjonowania ludzkiego ciała w prosty, zrozumiały sposób. Jestem pod ogromnym wrażeniem staranności z jaką wydano tę książkę. To lektura na lata, podręcznik anatomii dla uczniów. 
Całą recenzję można przeczytać tutaj (KLIK).

Gwiazdka z nieba, Przemysław Wechterowicz,
ilustracje Marcin Minor, Wydawnictwo TADAM

 
Ta książka od razu mnie zaskoczyła. Zupełnie nie wiem dlaczego myślałam, że będzie miała mniejszy format. Ale bardzo dobrze, że jest taka duża, bo dzięki temu jeszcze bardziej cieszy oczy! Ładnie wydanych książek jest w księgarniach sporo, ale tak dopieszczone są tylko niektóre. Piękny papier, ogromne ilustracje, niesamowita gwiaździsta wyklejka i dbałość o każdy, nawet najmniejszy szczegół. 
  Całą recenzją można przeczytać tutaj (KLIK)
Lolek, Adam Wajrak, ilustracje Mariusz Andryszczyk,
Wydawnictwo AGORA
Lolek to nie jest łatwa lektura. Ale jest to lektura obowiązkowa. Choć nie raz łzy cisnęły mi się do oczu i widziałam ogromne przejęcie na twarzy Tosi, przeczytałyśmy tę książkę do końca. A potem długo rozmawiałyśmy o Lolku i tym, co go spotkało. 
 Całą recenzję można przeczytać tutaj (KLIK).
Łopianowe pole, Katarzyna Ryrych, ilustracje Grażyna Rigall,
Wydawnictwo ADAMADA
Katarzyna Ryrych napisała książkę niezwykłą. Łopianowe Pole opowiada o czasach współczesnych, o sprawach, które doskonale znamy, a jednak zrobiła to w taki sposób, że nikt nie ma wątpliwości, że czyta najprawdziwszą baśń! Baśń, której każdy chciałby stać się uczestnikiem.
 Całą recenzję można przeczytać tutaj (KLIK). 

Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo
Grzegorz Gortat, ilustracje Marianna Sztyma,
Wydawnictwo Bajka


Nie przeczytałam jeszcze tej książki Tosi. Moim zdaniem jest na to za mała (wydawca adresuje tę książkę dla czytelników od 8. roku życia), ale kiedy zaczęłam ją czytać, a potem przygotowywałam się do pisania recenzji, Tosia zaczęła mnie pytać o czym jest ta książka. Opowiedziałam jej o nim swoimi słowami. Temat ją zasmucił, choć o tym, że gdzieś na świecie jest wojna, doskonale wie. Wysłuchała mojej opowieści o Moim cudownym dzieciństwie w Aleppo sama powiedziała, że jest na tę książkę za mała, ale jednocześnie od razu zaznaczyła, że kiedy urośnie będzie chciała ją przeczytać. 
  Całą recenzję można przeczytać tutaj (KLIK).

Tyczka w Krainie Szczęścia
Martin Widmark, ilustracje Emilia Dziubak,
tłumaczenie Marta Dybuła, Wydawnictwo Mamania


Książkę wybrałam ze względu na osobę ilustratorki, ale kiedy otworzyłam paczkę i zobaczyłam okładkę na żywo, wydałam z siebie okrzyk zachwytu. A potem zaczęłam ją głaskać i oglądać pod różnym kątem, żeby zobaczyć jak zmieniają się jej kolory. Pierwsze spojrzenie do wnętrza książki wzbudziło jeszcze większy zachwyt. Ilustracje są prawdziwymi dziełami sztuki, każda z nich po oprawieniu w ramę mogłaby zawisnąć na ścianie. Choć bardzo chciałam od razu ją przeczytać, wstrzymałam się z tym do powrotu do domu. Wiedziałam, że trzymam w rękach historię magiczną i chciałam przeczytać ją po raz pierwszy razem z Tosią. Kiedy już siedziałyśmy na kanapie i zagłębiłyśmy się w opowieść Martina Widmarka nie mogłyśmy przestać czytać. 
 Całą recenzję można przeczytać tutaj (KLIK). 

Wojtek. Żołnierz bez munduru
Eliza Piotrowska, Wydawnictwo Świętego Wojciecha


Wiedziałam, że chcę, żeby ta książka trafiła do naszej biblioteczki, ale trochę bałam się, jak Tosia zareaguje na opowieść o wojnie. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Eliza Piotrowska napisała książkę, od której trudno było nam się oderwać. I choć opowiada ona o czasach niełatwych, pełnych przemocy, strachu i bólu, jest napisana pięknym, poetyckim językiem.
 Całą recenzję można przeczytać tutaj (KLIK). 

Zestawienie jest bardzo subiektywne. Miałam jeszcze kilka innych typów, bo fantastycznych książek było naprawdę sporo. Na pewno wiele razy jeszcze do nich wrócimy.

A które z tekstów, które pojawiły się na blogu najbardziej spodobały się Wam? O dziwo nie tylko o książkach :)

1. Plecak do pierwszoklasisty z Topgal KLIK


 2. Nasze wspomnienia z wycieczki do Łodzi KLIK


3. recenzja Tyczki w Krainie Szczęścia KLIK


  I tu mój wybór pokrył się z Waszym!

A na nowy rok życzę Wam wszystkiego najlepszego, 
spełnienia marzeń, mnóstwa powodów do radości
i oczywiście fantastycznych książek 
do czytania przez najbliższe 365 dni!!!

Sylwester w zoo? "Senna sowa śnieżna" (Zielona Sowa)

Jakie macie plany na sylwestrową noc? Wielki bal? Skromne przyjęcie w gronie najbliższych? Brokatowe suknie? Czy raczej piżamy? A może ktoś wybiera się do zoo i będzie świętować nadejście nowego roku wśród zwierząt? Nigdy nie słyszałam o takiej imprezie. Na szczęście są książki, a tam możliwe jest wszystko. A w azylu zoologicznym możliwe jest jeszcze więcej.


To tutaj mieszka Zosia. Dziewczynka ma niezwykły dar, słyszy i rozumie mowę zwierząt. Zawsze towarzyszy jej mały lemur Mip, oprócz niego Zosia w ma w azylu wielu innych przyjaciół. Fani serii "Zosia i zoo" pamiętają zapewne wcześniejsze tomy, których bohaterami byli między innymi koala, hipopotam, lew, pingiwin, a nawet niedźwiedź polarny. Młodzi czytelnicy poznali dzięki książkom Amelii Cobb sporo, bardzo różnych gatunków. Dowiedzieli się wielu ciekawych rzeczy na temat ich zwyczajów i cech charakterystycznych. Wiele już było, a przed czytelnikami kolejne zwierzę.

Tym razem nowe zwierzątko pojawia się w azylu w nieco inny sposób. Do tej pory potrzebujące pomocy zwierzęta przywoził ze swoich podróży dziadek Horacy. Mała sowa śnieżna została znaleziona nieopodal azylu. Znalazła ją Zosia, to ona będąc na spacerze z mamą i dziadkiem wypatrzyła dziwne jajko. Dziadek od razu rozpoznał w nim jajo sowy śnieżnej. Jajko trafiło do cieplarki, a Zosia i wszyscy pracownicy azylu czekali aż wykluje się z niego pisklak. Nie musieli długo czekać, po kilku dniach na świecie pojawiła się maleńka sowa śnieżna. Zosia otoczyła maleństwo troskliwą opieką. Nadała mu również imię. Od tej pory nazywany jest Dzióbkiem i staje się ulubieńcem całego zoo. Wszyscy są bardzo dumni z najmłodszego mieszkańca. A swoją radością chcą podzielić się z innymi, dlatego Dzióbek pojawi się na specjalnym sylwestrowym pokazie. Niestety, niektóre spraw nie rozwijają się po myśli dziadka Horacego i innych pracowników zoo. Muszą sobie radzić z wiecznym marudzeniem pana Nękalskiego, w azylu pojawiają się złodzieje, którzy chcą ukraść sprowadzone na pokaz fajerwerki i jakby tego było jeszcze mało, Dzióbek ma problemy ze snem. Sówka nie wie kiedy ma spać. W dzień? A może w nocy? Jest coraz bardziej zmęczona... a za kilka dni ma wystąpić w pokazie. Czy sytuację uda się uratować? A może pokaz w ogóle się nie odbędzie? Tych, którzy są ciekawi dalszego rozwoju wydarzeń, zachęcam do przeczytania książki.

Za co najbardziej lubię tę serię? Za sposób wydania! Duże litery, sporo ilustracji, prosty i zrozumiały tekst. Dzięki temu Tosia przeczytała tę książkę w dużej mierze samodzielnie. Sprawiło jej to dużą frajdę i dało mnóstwo satysfakcji. Myślę, że to najlepszy sposób na zachęcenie dziecka do czytania i zainteresowania go książkami. Czytając Senną sowę śnieżną nie można się nudzić. Interesujące wydarzenia, mnóstwo ciekawostek i informacji z życia zwierząt i cudowne ilustracje. To wszystko spodobało się nam i powinno spodobać się innym dzieciom:) 







Senna sowa śnieżna
Amelia Cobb
ilustracje Sophy Williams
tłumaczenie Patryk Dobrowolski
Wydawnictwo Zielona Sowa, 2017
Wiek 6+


Czwartek z baśnią: Coś dla fanów Baśnioboru :)

Nie będę ukrywać, nigdy nie przeczytałam tylu książek fantasy, co od dnia, w którym podjęłam decyzję, że będę czytać literaturę dla dzieci i młodzieży. Wcześniej przeczytałam Opowieści z Narnii i sześć tomów przygód Harry'ego Pottera. Nie uległam czarowi książek Tolkiena. Próbowałam przeczytać Hobbita, ale poległam po kilku stronach. Próbowałam oglądać Władcę Pierścieni, ale mimo kilkunastu podejść nie obejrzałam żadnej części od początku do końca i nadal mylę imiona głównych bohaterów. 


Jakby wbrew temu, co napisałam wyżej, w ostatnich miesiącach przeczytałam więcej książek fantasy, niż przez całe swoje życie. I okazuje się, że...

...mogą być równie interesujące, co literatura obyczajowa. W tym przekonaniu utwierdziła mnie najnowsza przeczytana przeze mnie książka. Smocza straż to kontynuacja kultowej serii Baśniobór. W nowej książce powracają dobrze znani czytelnikom bohaterowie. Rodzeństwo Kendra i Seth Sorensonowie powracają, żeby po raz kolejny zmierzyć się z niebezpieczeństwem. Tym razem zagrożeniem są smoki. Nikt nie mógł się spodziewać, że te stworzenia zapragną opuścić azyle, w których mieszkały do tej pory i będą chciały odzyskać wolność! Kendra i Seth będą musieli wykazać się odwagą, pomysłowością i rozwagą. Ale czy uda im się zapobiec rozpoczęciu ery smoków? To trzeba sprawdzić w książce.

Nie czytałam żadnej z wcześniejszych części Baśnioboru, więc wszystko było dla mnie nowe i interesujące. Bohaterów spotkałam po raz pierwszy, ale polubiłam ich i zachwyciłam się ich odwagą. A przy okazji pozazdrościłam przygód. Ja też jako dziecko spędzałam mnóstwo czasu u babci i dziadka, ale takich przygód nie przeżyłam nigdy;) A las wcale nie był daleko!




Wydawnictwo przygotowało dla czytelników (i fanów książek Mulla) jeszcze jedną niespodziankę. Oprócz książki wydało również zeszyt kreatywny. Baśniobór. Księga wyobraźni zachęca młodych czytelników do puszczenia wodzy fantazji. Dzieci będą wymyślać pseudonimy dla działających w konspiracji opiekunów zwierząt. Będą składać z papieru Raxtusa i projektować stroje dla wróżek. Na miłośników rysowania czeka kolorowanka, fani łamigłówek będą mogli poszukiwać drogi wyjścia z labiryntu, coś dla siebie znajdą również ci, którzy lubią wyszukiwać różnice na pozornie takich samych obrazkach. Są również zadania, które w tego typu książkach pojawiają się rzadko (żeby nie powiedzieć w ogóle). Jakie? Na przykład uzupełnianie tekstu przymiotnikami i czasownikami albo pisanie ogłoszenia. Dzięki temu ta książka to nie tylko świetna zabawa, ale również nauka. Uczniom na pewno się przyda, poza tym, forma i tematyka będzie dla nich ciekawsza i przyjaźniejsza, niż to, co znają ze szkolnych podręczników.





Tak, jak napisałam wcześniej, dotąd o Baśnioborze nie wiedziałam nic, znałam jedynie tytuł tej serii. Teraz wiem, że jest to bardzo interesująca propozycja literacka dla dzieci w wieku szkolnym. Ciekawa narracja, interesujące i emocjonujące wydarzenia, uniwersalne problemy oraz uniwersalne wartości. To wszystko sprawia, że Smocza straż to nie tylko książka o fantastycznych przygodach, ale również, a może przede wszystkim, książka o życiu. I w tym tkwi jej siła!

Smocza straż
Brandon Mull
tłumaczenie Rafał Lisowski
W.A.B., 2017

Baśniobór. Księga wyobraźni
Brandon Mull
tłumaczenie Andrzej Szewczyk 
W.A.B., 2017

 

Czy ktoś ma ochotę na kawałek tortu? "Gdzie jest tort?" (EneDueRabe)

Długo nie było u nas książek z tego wydawnictwa, a prawda jest taka, że wydają niewiele, ale kiedy już ukazuje się jakaś nowość, można być pewnym, że w nasze ręce trafi prawdziwa perełka. W końcu to EneDueRabe wydaje książki duetu Julia Donaldson-Alex Scheffler, czyli naszego ukochanego Gruffalo i uwielbiane przez Tosię Miejsce na miotle. To EneDueRabe wydało niezwykle mądrą Huśtawkę i przepiękną książkę Gdzie jest moja siostra?, która jest z nami od prawie czterech lat i cały czas odkrywamy w niej coś nowego. 

Piękne ilustracje, wspaniałe historie to coś, co charakteryzuje gdańskie wydawnictwo. Czasem wydają książki, w których historia choć wspaniała i mądra nie została zapisana słowami. Musimy opowiedzieć ją po swojemu, bo w książce są tylko ilustracje. Jedną z takich książek jest Gdzie jest tort? Opowieść o, jak wskazuje tytuł, znikającym torcie.


Gdyby tort zniknął z cukierni, nie byłoby problemu. Pod warunkiem, oczywiście, że nie byłby to wypiek przygotowany na specjalne zamówienie klienta. Ten skradziono ze stołu znajdującego się przed domem Państwa Psytulińskich! Czytelnicy wiedzą, kto to zrobił, bo widzą, jak dwie myszy w czarnych garniturkach wyciągają małe łapki po cukiernicze cudo! Tak, to one go ukradły, a następnie uciekły z nim do lasu. Widzi to wiele zwierząt, ale nikomu nie udaje się złapać złodziejaszków. Wielka pogoń trwa kilka stron, dołącza do niej coraz więcej zwierząt i kończy się w... To pozostanie tajemnicą, ale finał będzie szczęśliwy i smaczny!

Kiedyś wspominałam o tym, że Tosia nigdy nie była fanką książek bez słów. Zawsze zastanawiałam się jaki jest powód. Uwielbiała (i uwielbia nadal) wspomnianą już przeze mnie książkę Gdzie jest moja siostra? Tajemniczą i niezwykle szczegółową. Przede wszystkim zaś niesamowicie zilustrowaną. Tu jest podobnie. Na obrazkach dzieje się sporo, ale nie można powiedzieć, żeby panował na nich chaos. Przede wszystkim to pewnie kwestia stonowanych kolorów, na ilustracjach dominuje zieleń, nie ma się czemu dziwić, bo rzecz dzieje się w lesie. Jest za to na tych obrazkach wszystko, co dzieci lubią. Zwierzęta, zagadka do rozwiązania, ciekawostki do wypatrzenia i historie do opowiedzenia. Czy to książka na jeden wieczór? Nie, to książka przynajmniej na całą zimę!




Gdzie jest tort?
The Tjong-Khing
  EneDueRabe, 2017


Na bardzo długie wieczory... "Wielka księga ciemności" (ADAMADA)

ADAMADA jeszcze nigdy nas nie zawiodła. Każda ich książka zaskakuje starannością wydania, niezwykłymi ilustracjami i fenomenalną historią. Ta jest nieco inna. Bo Wielka księga ciemności to nie jest opowiadanie, to coś na kształt encyklopedii albo przewodnika po nocnym świecie.


Na początku autorzy tłumaczą czym jest ciemność i dlaczego zapada. Opisują ruch Ziemi oraz wyjaśniają czym jest światło. Kolejna strona to przegląd źródeł sztucznego światła. Od odkrycia ognia przez lampy olejne i naftowe, do nowoczesnych źródeł światła. Ale to książka nie tylko dla miłośników techniki. Coś dla siebie znajdą tu również fani przyrody. Bo kiedy ludzie śpią niektóre gatunki zwierząt są bardzo aktywne. W stawie kumkają żaby, wilki wyją do księżyca, a słowiki urządzają koncerty. W nocy również rosną rośliny! Tak, tak, kiedy my śpimy dzieją się w przyrodzie rzeczy niesamowite. Aż kusi, żeby którejś nocy zamiast spać, ruszyć na spacer i przyjrzeć się temu wszystkiemu z bliska. Bo kiedy my śpimy, niektórzy muszą pracować. Są przecież miejsca, w których nigdy nie jest spokojnie. Jednym z nich jest na przykład lotnisko, na którym cały czas lądują samoloty. Sporo dzieje się również na dworcach kolejowych, bo podróżuje się o każdej porze dnia i nocy. Ciekawe rzeczy dzieją się również w miastach. Po ulicach jeżdżą karetki pogotowia. Cały czas pracują szpital

Tu trzeba postawić pytanie: CZY PO PRZECZYTANIU TEJ KSIĄŻKI KTOKOLWIEK ZAŚNIE? Bo jak tu spać, kiedy wiemy, że wokół nas dzieje się tyle interesujących rzeczy?! Może i tak, ale jeśli nie wyłączymy światła i w naszym domu nie zapadnie ciemność, to nie zobaczymy, że ta książka świeci!!! Tak, tak! Oto największa niespodzianka jaką kryje w sobie Wielka księga ciemności. Tosia, która jest obecnie zafascynowana wszystkimi rzeczami, które świecą w ciemności, mogłaby z tą książką po prostu siedzieć w ciemnym pokoju;) Udało mi się jednak namówić ją do włączenia światła i sprawdzenia, co dzieje się w ciemnych, morskich głębinach, jak wygląda nocny dyżur w szpitalu i co, kiedy zapadnie zmrok robi kuna leśna. Przyglądałyśmy się pracy piekarza i z zainteresowaniem spoglądałyśmy w górę, żeby dostrzec różne fazy Księżyca. Piszę w liczbie mnogiej, bo Wielka księga ciemności wzbudziła zachwyt nie tylko u Tosi, ale i u mnie. Zachwyt i zazdrość, bo kiedy ja poznawałam otaczający mnie świat takich książek nie było!





Wielka księga ciemności
Helena Harastova
ilustracje Jiri Franata
tłumaczenie Piotr Salewski
Wydawnictwo ADAMADA, 2016
Wiek 6+

Zima. Na razie tylko w książce. "Patrz, Madika, pada śnieg!" (Zakamarki)

Nie można powiedzieć, żebym była najwierniejszą fanką Astrid Lindgren. Przeczytałam Dzieci z Bullerbyn i na tym moja przygoda się zarówno rozpoczęła, jak i zakończyła. Zawsze obiecywałam sobie, że to nadrobię, że przeczytam więcej i nadrobię wszelkie braki. Jak dotąd mi się nie udało, choć do Dzieci z Bullerbyn mogę już dopisać drugi tytuł. 


Patrz, Madika, pada śnieg! zachwyca od pierwszego spojrzenia. Ilustracje przypominają te, które pamiętam z książek czytanych w dzieciństwie. Cudownie kolorowe, a jednak niezwykle subtelne i delikatne. Trudno oderwać od nich wzrok. Zwłaszcza w takie dni, jak te. Kiedy serce tęskni za prawdziwą zimą, za wielkim śniegiem, za szybami, na których maluje mróz i godzinami spędzonymi na sankach, a potem kubku pełnym ciepłego kakao. Ech, marzenia... Pamiętacie kiedy ostatnio mieliśmy zimę z prawdziwego zdarzenia? Ja nie pamiętam, a Tosia takiej zimy w ogóle nie widziała. Może jedynie czytać o niej w książkach. 

Lisabet i Madika też czekały na śnieg. Na pierwszy w tym roku śnieg. Ten, który jest najbardziej wyjątkowy i, który najbardziej cieszy. Dziewczynki spędzają cały dzień poza domem. Cieszą się i bawią, lepią bałwana, rzucają w siebie śnieżkami. Następnego dnia Madika budzi się z gorączką, musi zostać w łóżku. Z tego powodu nie pojedzie razem z Alvą po prezenty. Do miasta pojedzie tylko Lisabet. Dziewczynka obejrzy wystawy we wszystkich sklepach, wybierze prezent dla siostry. W pewnym momencie Alva prosi Lisabet, żeby ta wyszła ze sklepu i zaczekała na zewnątrz. Wkrótce okazuje się jak wielki błąd popełniła. Bo Lisabet stojąc przed sklepem widzi zjeżdżające do miasteczka sanie. Z tyłu jednych z nich, na płozach stoi Gustav. Chłopiec mówi Lisabet, że ona na pewno nie będzie umiała się na płozach utrzymać. Ona oczywiście chce mu udowodnić, że da radę i wtedy nadchodzi właściciel sań. Andersson nie zauważa dziewczynki i odjeżdża razem z nią... Tu rozpoczyna się najsmutniejsza i najbardziej emocjonalna część książki. Bo Lisabet nie wróci do domu... 
Nie będę ukrywać, że pierwsze czytanie tej książki wzbudziło we mnie mnóstwo emocji. Mała dziewczynka, sama w lesie, wśród śniegu, w mroźną, zimową noc... To działa na wyobraźnię matki. Na szczęście wszystko kończy się dobrze, więc spróbowałam przeczytać ją Tosi. A jej książka Astrid Lindgren bardzo się spodobała, choć przygoda Lisabet sprawiła, że na jej twarzy na chwilę pojawił się smutek. Szczęśliwe zakończenie, wszechobecna miłość i niesamowite ciepło bijące z tej książki sprawiło, że do lektury wróciłyśmy kilkukrotnie. I będziemy wracać jeszcze wiele razy...

Jest w tych wszystkich zimowo-świątecznych książkach coś takiego, że chce się je czytać i czytać. Może to dlatego, że są to lektury tylko na ściśle określony czas w roku? Że nie sięgamy po nie, kiedy na zewnątrz są upały? Pewnie tak. Ale są to przede wszystkim książki bardzo wyjątkowe, niesamowicie klimatyczne i przywołujące wspomnienia z dzieciństwa albo pokazujące dzieciństwo idealne. To książki, do których w przyszłości będą wracać nasze dzieci. Tak, jak my wracamy dziś wspomnieniami do Dzieci z Bullerbyn i innych lektur, które czytali nam nasi rodzice. Ten zimowe wieczory spędzone z książką zostaną w naszych dzieciach na zawsze...  





Patrz, Madika, pada śnieg!
Astrid Lindgren
ilustracje Ilon Wikland
tłumaczenie Agata Węgleńska
Zakamarki, 2017

Słowa, o których często zapominamy. "Pięknie dziękuję" (Babaryba)

Czy nie macie czasem wrażenia, że czas przed Bożym Narodzeniem, to taki moment w życiu dzieci, kiedy one o wszystko proszą? O zabawki, o szybkie ubranie choinki, o czekoladkę z kalendarza adwentowego i wiele innych rzeczy... A czy dziękują? Chyba w ogóle jako społeczeństwo z dziękowaniem mamy spory kłopot, łatwiej jest nam prosić albo wymagać. Tylko potem albo za to nie dziękujemy, albo dziękujemy od niechcenia. A kiedy nie dostaniemy tego, o czym marzymy, jesteśmy źli i niezadowoleni. Takie zachowania przejmują potem nasze dzieci...

Lubicie kiedy się tak zachowują? Kiedy są roszczeniowe? Ja nie lubię. Dlatego od pewnego czasu czytamy książkę Pięknie dziękuję i zastanawiamy się komu i za co możemy dziękować.


Jej bohaterem jest kilkuletni chłopiec. Ma na imię Miki, nosi krótkie spodenki i bluzkę w paski. Kiedy go poznajemy właśnie się zastanawia komu i za co chciałby podziękować. Do głowy przychodzą mu oprócz rodziców, rodzeństwa, dziadków, również nauczyciel, ciocia, lekarz, a nawet pluszowy miś i pies. Za co chciałby im podziękować? Tacie za czytanie przed snem, mamie za pyszne obiady, dziadkowi za wspólne gry, misiowi za przytulaski, niani za cierpliwość, a psu za przyjaźń. Sporo, prawda? Dalej Miki zastanawia się, co on dałby tym, którym ma za co dziękować. Swojej pani doktor dałby nowy stetoskop, siostrze zestaw do nurkowania, babci czekoladki, a kuzynowi latarkę. 
To jednak jeszcze nie koniec. Bo Miki zaczyna myśleć o prezentach, których nie można kupić. Może na przykład nauczyć psa nowej sztuczki, zaprosić siostrę na podwójne lody, pomóc przyjaciółce w obowiązkach, które ma do wykonania i przynieść mamie śniadanie do łóżka. Chłopiec zastanawia się również, dokąd zabrałby bliskie mu osoby, jaki pojazd chciałby im dać i co mógłby razem z nimi zjeść. Wszystko po to, żeby podziękować im za to, że są z nim i pokazać jak bardzo ich kocha.

Książka Pięknie dziękuję to nie tylko historia do czytania. To przede wszystkim opowieść do przemyślenia. Czytając ją trzeba zadawać sobie takie same pytania, jak Miki. Bo każdy z nas znajdzie grupę osób, którym ma za co dziękować. Zarówno dzieci, jak i dorośli. Każdy też może wykonywać zadania, które umieszczono na końcu książki. Bo Pięknie dziękuję to książka dla wszystkich, bez względu na to ile mają lat. Piękna, mądra, kolorowa, pełna ciepła i miłości. Do czytania w rodzinnym gronie i samotności. Wypełniona pomysłami na wspólne spędzanie czasu i prezenty, które często nic nie kosztują, a są niezwykle cenne. Warto mieć ją w domowej biblioteczce i dziękować razem z Mikim.





 Pięknie dziękuję.
Poznaj niezwykłą moc słowa dziękuję
ilustracje Ellen Surrey
Babaryba, 2017