Środowe recenzje: Dotknęłyśmy magii... ("Żabka" Teatr Animacji w Poznaniu)

Tak, w minioną sobotę dotknęłyśmy magii. Gdzie? W teatrze! Po raz kolejny wybrałyśmy się do poznańskiego Teatru Animacji i po raz kolejny przeżyłyśmy coś niesamowitego. Tym razem nasz wybór padł na nowe przedstawienie (premiera miała miejsce 22 września) Żabka. Poznański spektakl to adaptacja spektaklu Ranocchio, który został wystawiony w Teatro Gioco Vita z Piacenzy we Włoszech.  
Fabuła oparta jest na opowiadaniach Maxa Velthuijsa (w Polsce wydała je Wilga, ale z tego, co udało mi się ustalić ich nakład się wyczerpał, a szkoda, bo chętnie przeczytałabym je sama), autorzy zaadaptowali na potrzeby sceny cztery książki Frog is Sad, Frog in Love, Frog and the Birdsong, Frog is Frog oraz Frog is Frightened. Powstała z nich niedługa (niespełna godzinna), subtelna, urzekająca i bardzo spójna opowieść.

Wszystko rozpoczęło się jeszcze w foyer Teatru Animacji, zza drzwi wyłonili się aktorzy, którzy poprosili dzieci o stanięcie z przodu. Po krótkim wstępie poświęconemu tytułowemu bohaterowi wszyscy zostali zaproszeni do środka. Naszym oczom ukazała się scenografia zbudowana ze skrzynek oraz materiały rozwieszone na sznurkach, które przywodzą na myśl schnące pranie. Z łatwością można było dostrzec lampki i latarenki, które pojawiły się w niemal każdym zakątku scenografii.
Dzieci usiadły z przodu na materacykach albo niskich ławeczkach, dorośli siedzieli za nimi. się zaczęło. Najpierw przedstawiono wszystkich bohaterów, o każdym powiedziano kilka słów i pokazano jego portret. A potem się zaczęła magia. Żabka została zrealizowana w konwencji teatru cieni, ale nie były to, jak można sobie wyobrazić czarne cienie pokazywane na białych prześcieradłach. Kukiełki były bowiem kolorowe! Aktorzy dokonali rzeczy niesamowitej, z pomocą płaskich kukiełek pokazali świat absolutnie niezwykły. Żabka i jego przyjaciele opanowali całą przestrzeń sceny, raz byli więksi, raz mniejsi. Niektórzy wyfruwali zza pastelowego materiału i latali nad głowami publiczności. Tkaniny, na których obserwowaliśmy cienie, były rozwieszane, przewieszane i zmieniane na oczach widzów. A w zależności od tego, w jakiej odległości od źródła światła były kukiełki, zmieniała się ich wielkość.  Można było uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę! Tosia patrzyła na to z nieskrywanym zachwytem, ja nie mogłam ukryć tego, jak bardzo urzekł mnie ten stosunkowo niedługi spektakl.
Obejrzałyśmy naprawdę cudowne przedstawienie o przyjaźni (bo pierwsze sceny pokazywały nieszczęśliwego Żabkę, którego próbują pocieszyć jego przyjaciele), o miłości (bo Żabka się zakochuje), o śmierci (bo odchodzi jeden z przyjaciół Żabki). Te wszystkie trudne i często skomplikowane kwestie zostały opowiedziane pięknym, subtelnym i zrozumiałym dla najmłodszych językiem. A na koniec każdy widz otrzymał prezent od Żabki i wspaniały prezent od aktorów, którzy zaprosili małych widzów do siebie i opowiadali o kulisach swojej pracy i pozwalali dotknąć kukiełek oraz przyjrzeć się z bliska scenografii!

Chylę czoła przed aktorami, którzy wykreowali przez widzami ten niezwykły świat i cieszę się, że udało nam się do niego wejść. Was też zapraszam :)









zdjęcia pochodzą ze strony Teatru Animacji (fot. Jakub Wittchen)

Żabka
autor: Max Velthuijs
reżyser: Fabrizio Montecchi (Teatro Gioco Vita) 
Teatr Animacji w Poznaniu
premiera 22.09.2016 r.
 

Komentarze

  1. Córka z klasą na to idzie :) Ciekawe czy jej się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne są takie teatry. U nas nie ma takich spektakli, tylko raz w miesiącu przyjeżdża teatrzyk do przedszkola dziewczynek - one go uwielbiają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że chociaż w przedszkolu są, skoro w Waszej okolicy nie ma takich.

      Usuń
  3. My jeszcze nie byliśmy z Juniorem ani w kinie, a ni w teatrze. Obawiam się, że nie byłby w stanie wysiedzieć w jednym miejscu na przedstawieniu - więc jeszcze trochę musimy z tym poczekać. Ale sami wybieramy się do Poznania w piątek, na spektakl "Wieża z klocków" na Scenie Wspólnej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tosia do kina poszła pierwszy raz zaraz po 3. urodzinach. Nie ma co zmuszać dziecka, jeśli to jeszcze dla niego za wcześnie.

      Usuń

Prześlij komentarz