Fobie matki

Odkąd zostałam mamą niektóre rzeczy widzę aż nazbyt wyraźnie. Są sytuacje, w których towarzyszy mi irracjonalny lęk, którego nie potrafię się pozbyć...

Pierwsza z nich to wyjazdy bez dziecka. Co się stanie, kiedy zostawimy ją na zajęciach z baletu i pojedziemy do sklepu, a po drodze będziemy mieli wypadek? Przecież instruktorka ma numery telefonu tylko do nas, gdyby coś nam się stało, nasze telefony mogą przestać działać i co wtedy? Kto ją odbierze? Dokąd ją zabiorą? Kiedy trafi do dziadków? Siedzę więc przed salą, w której odbywają się zajęcia i nie ruszam się stamtąd;)

Druga, czyli co mojemu dziecku wpadnie do głowy? Pogoda sprzyja przesiadywaniu na balkonie, Tosia przeniosła się tam z kolorowaniem, grami planszowymi i zabawkami. Siedziałyśmy ostatnio na balkonie, a ja, zła matka, na chwilę wróciłam do domu, zostawiając dziecko na balkonie. Kiedy tylko zorientowałam się, co zrobiłam, już miałam przed oczami Tosię wchodzącą na krzesło, przechylającą się przez barierkę i spadającą wprost na rosnącą pod naszym balkonem, znajdującym się na pierwszym piętrze, trawę!

Trzecia, czyli kto ją odbierze z przedszkola? To moja trauma z dzieciństwa, którą przeniosłam na swoje dorosłe życie, czyli że nikt nie odbierze Tosi z przedszkola. Mojej mamie taka sytuacja zdarzyła się raz, utknęła w drodze między pracą a przedszkolem w tych zamierzchłych czasach, kiedy nie było telefonów komórkowych. Wszyscy poszli do domu, a ja zostałam razem z opiekunką. Opiekunka mieszkała w tym samym bloku, więc zabrała mnie do siebie i tam czekałyśmy na mamę. Czym się wtedy najbardziej martwiłam? Że mama przyjdzie do przedszkola, zobaczy zamkniętą furtkę i będzie się martwić o to, co się ze mną stało. Mama jednak bez problemu trafiła do domu opiekunki, dziś wydaje mi się, że pani Irka musiała na tej furtce zostawić kartkę, na której informowała mamę dokąd mnie zabrała;)

Do tego mnóstwo wizji związanych z codziennym funkcjonowaniem, przewidywanie upadków, możliwości zakrztuszenia, potrącenia przez samochód, uderzenia o huśtawkę, upadku z karuzeli...

Też tak macie? Wydaje mi się, że nie jestem specjalnym czarnowidzem, po prostu z wiekiem widzę niektóre rzeczy wyraźniej. Gubię gdzieś tę dziecięcą ufność i wiarę w ludzi. Ślizgaliście się w dzieciństwie na zamarzniętych kałużach? Na pewno, ja spędzałam na tym długie godziny, a teraz, kiedy widzę takie naturalne lodowisko omijam je szerokim łukiem... Nawet na rolkach jeżdżę ostrożniej, niż piętnaście lat temu. Czyżby matka-wariatka? 

Komentarze