Dlaczego chciałabym żeby zakazano reklamowania zabawek?

Znacie tę sytuację? Dziecko ogląda bajkę, bajka się kończy i rozpoczyna się cykl reklam, a tam Barbie, Kucyki Pony, Świnka Peppa, interaktywny pies, wyścigowe samochody, tablet edukacyjny i... tu możecie wpisać to o czym zapomniałam. Dziecko ogląda i w tej chwili z jego ust wydobywają się te dwa, znienawidzone przez rodziców słowa: "Takie chcę"!

Pół biedy, jeśli to "coś" wydaje się rodzicowi potrzebne, rozsądne, ładne, edukacyjne, ciekawe, ale co jeśli jest to tylko kolejny kucyk, kolejny samochód albo kolejna gra, która zainteresuje malca tylko na kilka minut?! Pół biedy, jeśli cena tej zabawki nie przekracza budżetu założonego na prezenty dla kilkorga dzieci, ale co powiecie na te, które kosztują kilkaset złotych (a tak naprawdę są tylko sklejonym w kilku miejscach plastikiem). I wreszcie, pół biedy, kiedy rodzica na tę wypatrzoną w telewizji zabawkę stać, ale co kiedy portfel świeci pustkami, a do pierwszego (lub dziesiątego) daleko?

Dzieci to doskonali odbiorcy reklam. Nie rozumieją wartości pieniądza, nie odróżniają tanich zabawek od drogich, ładnych od brzydkich. Im głośniejsza, im bardziej świecąca i kiczowata, tym dla dziecka lepiej.
Jest w telewizji kilka reklam, które nie wzbudzają w moim dziecku pożądania, ale mogłabym je policzyć na palcach jednej ręki (wśród nich jest taka z biegającą po planszy do gry dłonią, której się boi). Większość jej się podoba, interesuje, niektóre nawet zachwycają i wzbudzają okrzyki radości. Z jednej strony traktuję te reklamy jako swoistą inspirację dla nas (bo o wielu zabawkach mogłabym się nigdy nie dowiedzieć), ale co za dużo to niezdrowo. Ileż można! Reklamy między bajkami, reklamy przed filmem w kinie, reklamy w gazetkach promocyjnych marketów. Z każdej strony maluchy atakowane są spotami przedstawiającymi przedmioty ich pożądania. To nic, że wcześniej nie wiedziały o istnieniu Kucyków Pony - teraz już wiedzą i chcą tego kopytnego stwora mieć!
A Ty, Rodzicu co na to? Kupujesz? Tłumaczysz, że nie można mieć wszystkich zabawek świata? Obiecujesz, że kupisz przy najbliższej okazji (licząc, że do urodzin i tak zmieni zdanie)? Nieważne co robisz, przez minimum dwa tygodnie przynajmniej raz dziennie słyszysz: "Kup! Proszę, kup! Ja tak chcę to mieć!"

Reklamy to nieodłączny element naszego życia, tak jak napisałam wyżej są wszędzie, nawet jeśli nie masz w domu telewizora, atakują Cię na niemal każdej stronie internetowej którą odwiedzasz, atakują w radiu, w centrum handlowym, blogi też pełne są polecanych produktów od których może zakręcić się w głowie. Czasem dorosłym trudno się oprzeć, nie dziwię się więc dzieciom, że kolorowe i odpowiednio przedstawione zabawki wzbudzają ich zachwyt. Rodzice też czasem patrząc na reklamę i obserwując zainteresowanie malucha pokazywanym przedmiotem, stwierdzają: "O, podoba mi się, możemy kupić" i wtedy często dochodzi do brutalnego zderzenia z rzeczywistością. Też macie wrażenie, że reklamują tylko te najdroższe zabawki? Licencyjne albo dużych rozmiarów, albo takie które ruszają się albo mówią, więc przy nich cena zawsze rośnie. I tu zawsze myślę o rodzicach, których na te reklamowane cuda naprawdę nie stać, o dzieciach dla których te zabawki zawsze pozostaną tylko w sferze marzeń. Tosia ostatnio wyjęła ze sterty makulatury przygotowanej do wyrzucenia gazetkę z Biedronki i ze smutną miną oglądała pokazane tam lalki, mówiąc babci, że chciałaby taką. A babcia na to, że skoro mama tę gazetkę wyrzuciła to pewnie tych lalek już nie ma. Pogodziła się z losem, odłożyła gazetkę na stertę, ale następnego dnia wyjęła ją znowu, przyszła z nią do babci i poprosiła o wycięcie zdjęcia tej lalki, żeby miała na pamiątkę! Babcia wycięła i głupio się z tym wszystkim czuła, bo dziecko ewidentnie załamane, a babcia tę lalkę w szafie trzyma, bo Tosia znajdzie ją pod choinką. Znajdzie, bo możemy pozwolić sobie na jej kupienie, bo możemy spełniać dużą część jej marzeń, ale wiele osób na prezenty urodzinowe dla dzieci odkłada pieniądze miesiącami. I potem dziwią się jedni, że drudzy na święta biorą pożyczki, które spłacają przez kolejny rok.

Dlatego właśnie uważam, że ilość reklam adresowanych do najmłodszych powinna zostać zdecydowanie ograniczona. Dzieci są bezbronne, a autorzy spotów bezwzględnie to wykorzystują. Skupiłam się na zabawkach (bo przy okazji wybierania prezentów świątecznych ten temat wielokrotnie krążył w mojej głowie), ale to samo mogłabym napisać o reklamach słodkich, sztucznie barwionych soczków, batoników składających się niemal w całości z cukru i napojów o smaku kakaowym (bo przecież zwykłe kakao jest beee). I tłumacz tu dziecku zasady zdrowego żywienia, skoro te niezdrowe są takie ładne i kolorowe, a do tego na pewno smaczne!

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Wasze pociechy są odporne na reklamy, czy też chcą mieć niemal wszystkie przedmioty, które pojawiają się w telewizji albo gazetkach reklamowych?

Komentarze

  1. Niestety tego nie da się spełnić życzenia, firmy liczą na zysk a najlepszy klient to ten najmłodszy klient ;-)
    U mnie problem jest z gazetkami, od razu dziecko bierze pisaki i zakreśla co chce :-p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gazetki często udaje nam się schować, z telewizją bywa trudniej, bo nie tylko na dziecięcych kanałach trafić można na reklamy zabawek albo słodyczy.

      Usuń
  2. U nas sprawdza się wyciąganie zabawek na listę. Gdy Pierworodny Krzyczy "o! I to chce!" to kwitujemy to stwierdzeniem "dopiszemy do listy" i temat się kończy, bo taka potrzeba jest przez niego wyrazana tylko w momencie oglądania reklam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tosi mówimy najczęściej, że ma o tej zabawce pamiętać przy okazji urodzin/imienin/Dnia Dziecka. Zdarza jej się zapomnieć:)

      Usuń
  3. Moja oczywiście wszystkie zabawki z reklam chciałaby mieć, aczkolwiek jak dla mnie jest to takie niegroźne chcenie bo po czasie, jeżeli danej reklamy nie widzi już, zapomina że chciała powiedzmy lalkę, na rzecz toru wyścigowego który ostatnio gdzieś zobaczyła ;) Ale oczywiście przy każdej reklamie jest "a kupimy to??". Przeważnie mówię że jak będzie miała imieniny to kupimy jej w prezencie coś co będzie najbardziej chciała, czasem mówię że zobaczymy, a czasem że nie może mieć wszystkich zabawek świata bo nie ma na to miejsca i pieniążków tyle ;) I na tym się temat kończy, gdy reklama z ekranu telewizora znika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście znikają równie szybko jak się pojawiły!

      Usuń
  4. Zdecydowanie za dużo jest takich reklam na kanałach dla dzieci. U nas jeszcze dużego zainteresowania nie ma, jedynie lalka Baby Alive wprawia Ru w szalone okrzyki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też bym chciała. Reklamy strasznie działają. Nawet na moją małą roczniaczkę. Ma np. w swoich zabawkach pluszową, interaktywną Baby Minnie. Jej czasy minęły, jak mała miała ok. 10 miesięcy, bo się znudziła. A teraz, od tygodnia znów jest numerem jeden, bo mała zobaczyła ją kilka razy w reklamie i zapatrzyła się zadziwiona. Później odnalazła Minnie w koszu z zabawkami i teraz tacha ją ze sobą wszędzie. Ach... Reklamodawcy wiedzą w kogo uderzać! Dobrze, że chociaż na zwykłych kanałach zabawek już nie ma w reklamach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tosia tak miała z domkiem Peppy, dostała go rok temu, teraz zobaczyła reklamę i oznajmiła: "Tę mam" i poszła się nim bawić.

      Usuń
  6. Moje dziecko totalnie olewa reklamy. Wchodząc do sklepu z zabawkami, czy w Biedronce teraz masa gadżetów w koszykach- mówi mamo chodź już stąd idziemy:) Ciekawe ile to potrwa :D

    OdpowiedzUsuń
  7. moje dzieci oglądają program, który raczej reklam nie emituje, a przynajmniej nie w porach, kiedy Szkodniki oglądają. Jednak gdy L. u dziadków jest i coś tam zobaczy, to oczywiście chce, ale jak sie skończy reklama, to jakos o tym zapomina...

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisałam kiedyś obszerną pracę na temat właśnie wpływu reklam na małe dziecięce umysły i wyniki były okropne.. Sama chciałabym nauczyć swoje dziecko, by reklamy nie przysłoniły jej rzeczywistości, choć nastawiam się, że przy takiej ilości i wpływie może być ciężko..

    OdpowiedzUsuń
  9. To fakt reklam zabawek zwłaszcza przed świętami jest dużo ale Zosia zapyta się czy kupę, ja mówię że nie bo już sonie zamówiła coś innego do Mikołaja i zmienia temat więc nie mam z tym zbytniego problemu. Bardziej wkurzają mnie reklamy słodyczy po 20 bo już powoduje że często się po nie sięga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tosia też wie, że Gwiazdor już prezenty raczej kupił, więc niczego nowego już nie będzie mógł przynieść.

      Usuń
  10. Na szczęśnie my tego problemu jeszcze nie mamy. Mój Oli ma dopiero 7 miesięcy skończone i póki co nie mam zamiaru puszczać mu bajek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tosia zaczęła zwracać uwagę na reklamy w tym roku, czyli miała jakieś 3,5 roku.

      Usuń

Prześlij komentarz