A Ty wierzysz w Świętego Mikołaja?

Za nami Mikołajki. Tosia po raz pierwszy aż tak świadomie czekała na przybycie Świętego Mikołaja i na podarki, które miały znaleźć się w jej butach. Wierzy w niego absolutnie i gdyby zapytała ją, czy istnieje, bez wahania odpowiedziałaby, że tak!

Cieszę się, że wierzy, że czeka, że ma w sobie tę niezwykłą dziecięcą ufność. Jej dziecięcość mnie zachwyca, urzeka mnie również radość, z jaką wita wymarzony prezent, ale też taki, o którym nigdy nie myślała, ale który doskonale trafia w jej gust. 6 grudnia nie znalazła w bucie niczego o czym wcześniej mówiła (te prezenty zostawiamy na Boże Narodzenie), wszystkie rzeczy ją zaskoczyły, ale każda bardzo ucieszyła. I cały dzień zastanawiała się skąd Święty Mikołaj wiedział, że lubi "Krainę Lodu" i kolorowanki! 
Dzień przed Mikołajkami spędziliśmy na kolejnej już kolejowej wyprawie. Zabytkowy parowóz, historyczne wagony, czyli to co Tosia i Dziadek lubią najbardziej. Jedną z atrakcji, którą organizator przygotował dla pasażerów był przechadzający się między podróżnymi Święty Mikołaj. Tosia zamarła z zachwytu, kiedy zobaczyła go wchodzącego do wagonu i niecierpliwie przebierała nogami, żeby jak najszybciej znalazł się obok nas. Małych pasażerów było jednak tylu, że na osobiste spotkanie ze Świętym musiała trochę poczekać. W tym czekaniu towarzyszyła jej starsza o rok dziewczynka. Tosia w emocjach wykrzykuje: "Mikołaj, Mikołaj! Jak on się tutaj znalazł? Mikołaj w parowozie?! Mikołaj, Mikołaj! Pewnie wszedł kominem parowozu!". A dziewczynka na to: "To nie jest prawdziwy Mikołaj, pan się za niego przebrał". Rodzice dziewczynki zareagowali mówiąc, że to na pewno ten jedyny, właściwy Święty, mała przestała kwestionować jego prawdziwość. Tosia jest przekonana, że w pociągu był prawdziwy Mikołaj, a ja jej nie będę tej pewności pozbawiać. Sama długo wierzyłam w jego istnienie. Pewnie w przedszkolu albo szkole ktoś jej wytłumaczy jak to jest z tymi prezentami, ale na razie niech się cieszy swoją dziecięcą wiarą (albo naiwnością).

Dzisiaj rozmawialiśmy z mężem o tej radości, która przepełnia Tosię, kiedy dostaje nową zabawkę. Ostatnio na zakupach dostała pluszowego misia (reklamówkę pewnego płynu do płukania), jak ona się cieszyła (choć misiów ma w domu pod dostatkiem). Weszła do domu, przedstawiła go innym pluszakom, a potem bawiła się nim cały dzień. Mam jej już teraz tłumaczyć jak to jest z prawami rynku i naciąganiem konsumentów? Na razie robię to przy okazji reklam zabawek, które ogląda. 

Cenię i lubię w niej tę jej dziecięcą naiwność, jest dzieckiem, niech z tego korzysta. Nie chcę, żeby na siłę dorastała, żeby przestała wierzyć w Mikołaja. Od tego jest dzieciństwo! Szczerze mówiąc trochę dziwnie się poczułam, kiedy ta dziewczynka powiedziała wczoraj Tosi, że pan w czerwonym stroju to zwyczajny przebieraniec. Była tylko rok starsza od niej, niewiele wyższa i nawet gorzej mówiła, więc jak najbardziej powinna w Mikołaja wierzyć :)

A jak sytuacja wygląda u Was? Wasze pociechy wierzą w Mikołaja?

Komentarze

  1. Moje dzieci wierzą...ba, ja też wierzę! Nawet nie napisałam listu, a pod poduszką było to,o czym marzyłam. Jak to wyjaśnić?;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Młodsze wierzą, starsza córka wie kto przynosi prezenty ale twierdzi, że gdzieś tam Mikołaj jest :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja Hania ma dopiero 8 miesięcy więc mam jeszcze sporo czasu na przygotowanie się do zadawania pytań :)
    Ale na pewno będę w niej pielęgnować, by dziecięca ufność, magia i radość choćby z najmniejszego drobiazgu były z nią jak najdłużej, przecież to są właśnie uroki dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz