Moje dziecko ma brzydkie buty...

Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nadzieje, ale nie myślałam, że stanie to się tak szybko. Tosia nie chce nosić do przedszkola swoich jesiennych butów, bo koleżanki powiedziały, że są brzydkie i, że są to buty dla chłopców...

Mają różowe sznurowadła i różowe elementy wykończeniowe, ale na koleżankach nie robi to wrażenia. Buty są chłopięce i już. I regularnie Tosi o tym przypominają. O tym dowiedziałam się przypadkowo, ale wiedziałam, że coś z tymi butami jest na rzeczy, bo pewnego dnia dziecko oznajmiło, że buty są za małe i nogi bolą od chodzenia w nich. Najbardziej cisną od poniedziałku do piątku, w soboty nie cisną w ogóle, w niedzielę popołudniu noga się powiększa i wtedy znowu źle się w nich chodzi. Pierwsze kilka dni zignorowałam jej narzekania, bo widziałam, że buty za małe nie są na pewno, aż w końcu zapytałam, kto powiedział jej, że ma brzydkie buty. Moje przeczucie okazało się słuszne, bo Tosia przyznała, że dwóm koleżankom jej buty się nie spodobały. 
Okrutny ten dziecięcy świat... Od miesiąca Tosia chodzi na balet, czekając aż zajęcia się zaczną/skończą słyszę rozmowy dzieci z innych grup. Najpierw trzylatka powiedziała mamie, że jakaś dziewczynka brzydko tańczy, mama zamiast powiedzieć, że może później dołączyła do grupy albo w jakiś inny sposób wytłumaczyć jej dlaczego nie powinna mówić, że ktoś brzydko tańczy, przyznała jej rację. A w ostatnią środę sześciolatki wyśmiewały imiona i nazwiska dzieci z innych grup... Rodzice stali obok i nie reagowali.

Nigdy nie powiedziałam przy Tosi, że nie podoba mi się sukienka/spodnie/buty innego dziecka, nie chciałam, żeby oceniała innych przez pryzmat stroju. Nawet, kiedy przy okazji świątecznych spotkań w przedszkolu rozmawialiśmy z mężem o tym, że część dzieci nie miała na sobie niczego elegantszego, niż normalnie. Nigdy też nie słyszałam, żeby Tosia skomentowała na ulicy, w kościele albo w przedszkolnej szatni strój innego dziecka. A gdyby to powiedziała usłyszałaby ode mnie, że każdy nosi to, co jemu się podoba i w czym czuje się dobrze. Dlatego tak mi przykro, że słyszy negatywne opinie o swoim stroju, którymi bardzo się przejmuje, bo o tym mówi.  

Cały czas myślę, co powinnam zrobić. Rozmawiam na ten temat z Tosią, bo sprawa wraca niemal codziennie. Tłumaczę jej, że ma wygodne, ładne i dziewczęce buty (chłopcy przecież nie noszą różowych). W tę sprawę włączeni zostali nawet Dziadkowie, bo Tosia wczoraj im się na koleżanki pożaliła. Wczoraj sama wybrała buty zimowe dla siebie, nie wybrała różowych, bo powiedziała, że jej się nie podobają - zobaczymy co będzie, kiedy zacznie je nosić do przedszkola ;)

I na koniec te chłopięce buty ;) I pomyśleć, że martwiły mnie sznurowadła i pytałam pań, czy będzie to dla nich duży kłopot wiązać je, kiedy będą wychodzić na spacer... A, jak się okazało, problem wcale nie tkwi w sznurowadłach;)

Komentarze

  1. Dzieci są okrutnw niestety. Najbardziej zadziwia właśnie brak reakcji dorosłych. Ale w sumie co sie dziwić jak dorośli właśnie po wygladzie oceniaja innych. ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co jest pocieszające w tym co piszesz? Że są jeszcze normalni rodzice...tacy jak ty, którzy potrafią nauczyć dziecko szacunku do drugiego człowieka, bez względu na jego stan majątkowy, pochodzenie czy wygląd. W przedszkolu mojego syna na szczęście nie ma takich akcji,ale w szkole starszy żali się bo chłopcy się z niego śmieją bo nie umie i nie chce grać w piłkę nożną. Widzę, że jest mu z tego powodu przykro, tłumaczymy mu, że jest wyjątkowy, że nie każdy musi grać w piłkę,ale wiadomo jak jest koledzy to koledzy i ich zdaniem dziecko bardzo się przejmuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zostałam wychowane i te zasady staram się przekazywać swojemu dziecku. Choć w takich sytuacjach człowiek zastanawia się, czy nie powinien uczyć swojej pociechy rozpychania się łokciami w prawdziwym świecie...

      Usuń
  3. Skąd to znam...mój 6 latek, a już słyszy też takie rzeczy w przedszkolu a myslalam ze to jeszcze za wczesnie i sie dziwilam ze to prawda jak usylszalam od syna a tutaj nawet widzę wczesniej się dzieje...A propo - co muszą mieć w głowach rodzice tych dzieci???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co myślą ci rodzice i czego uczą swoje dzieci. Mam jednak wrażenie, że jest ich coraz więcej.

      Usuń
  4. Coś strasznego... Jak można nie reagować słysząc, że dziecko takie rzeczy mówi, że się z kogoś wyśmiewa? Gdzie ci rodzice mają mózgi... Moja wie, że nie ma brzydkich rzeczy, nie ma brzydkich zabawek, brzydkich książek, są różne, bo różnym ludziom różne rzeczy się podobają, ale nigdy nie można powiedzieć, że ktoś ma brzydką bluzkę czy sukienkę. Moja to wie. Ale po przeczytaniu Twojego postu aż się wystraszyłam, co może usłyszeć w przedszkolu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że są rodzice, którzy po prostu nie słuchają swoich dzieci i nie rozmawiają z nimi, stąd wyśmiewanie i obrażanie.

      Usuń
  5. Buciki przecudne, sama bym chciała takie mieć! Pomału dziecko zacznie polegać na sobie - na tym, co jemu się podoba, a na razie... najważniejsze są koleżanki. Chyba warto pogadać o tym, co ona sama sądzi o tym czy innym ubraniu i przećwiczyć, co może odpowiadać koleżankom (uparcie "mnie się podobają?", a może inaczej?). Ehh, małe dzieci mały kłopot, duże...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też! Niestety nie było większych;)
      Rozmawialiśmy z nią na ten temat, powoli się uodparnia na te kwestie.

      Usuń
  6. O kurcze, myślałam, że ten etap do dopiero w podstawówce... Przykre to strasznie :( Ale kto z nas tego nie przerabiał? Butki śliczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślałam, a tu już w przedszkolu spotkała nas taka sytuacja.

      Usuń
  7. Dobrze, że my jeszcze takich problemów nie mamy. W takiej sytuacji zaczęłabym z dzieckiem rozmawiać i mu tłumaczyć, chodź szczerze nie wiem jakby zareagował. Trudna sytuacja :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytuacja jest już opanowana, a buty noszone z dumą:) Rozmowa zdziałała cuda! :)

      Usuń

Prześlij komentarz